niedziela, 31 października 2010

Propozycje Dla Oleśnicy

Jak już wspominałem: program wyborczy to frazes. Przyzwyczaiły nas do tego partie polityczne, które z dużą regularnością (a dokładniej - co wybory: do parlamentu, do europarlamentu, do samorządu, na prezydenta) ogłaszają swoje programy i plany 4-letnie. O ile w przypadku dużej polityki taka gospodarka "planowa" ma jeszcze swoje uzasadnienie, bo w końcu dobrze byłoby wiedzieć w jakim kierunku będzie zmierzał nasz kraj pod rządami partii A, B lub C, o tyle na szczeblu samorządowym takiego sensu już nie ma. Bo jaki sens ma ogłaszanie programu wyborczego przez lokalnych partyjnych kacyków, czy liderów regionalnych organizacji "samorządowych", w którym znajdują się rzeczy oczywiste: remonty dróg, chodników, zabytków, nowe ronda, renowacje instalacji burzowych, dbanie o czystość i porządek. Często wśród sloganów wyborczych pojawiają się sprawy wynikające bezpośrednio z obligatoryjnych zadań własnych miasta, regulowanych przez ustawy, a to jest już totalnym absurdem! Miasto ma się rozwijać, jego mieszkańcom ma się żyć lepiej, dostatniej i wygodniej i to nie podlega absolutnie żadnej dyskusji!

Niestety w tych wszystkich obietnicach zapomina się o samym wyborcy. O bieżących problemach Oleśniczan. Bardzo często zdarza się, że przy ustalaniu, a czasem nawet przy realizacji programu wyborczego zapomina się o zwykłym mieszkańcu i o jego opinii, a sprawy najważniejsze dla miasta są ustalane bez porozumienia z mieszkańcami.

Dlatego właśnie Komitet Wyborczy Dla Oleśnicy nie posiada programu w powszechnym tego słowa znaczeniu. Wspomniane wyżej sprawy oczywiste dla Oleśnicy i dla Oleśniczan są na tyle bezdyskusyjne, że umieszczanie ich w programie wyborczym byłoby tautologią. My przedstawiamy wyborcom propozycje, które, mamy nadzieję, znajdą uznanie mieszkańców naszego miasta. Propozycje, które dotyczą zarówno miasta, jako całości, jak i samych jego mieszkańców. Oto poszczególne punkty tej oferty:

Po pierwsze: dialog i działanie. Chcemy być otwarci na Oleśniczan, wysłuchiwać ich opinii, spraw bieżących i problemów, a następnie je rozwiązywać.
Miejscem kontaktu naszych przyszłych radnych z mieszkańcami mógłby być uruchomiony właśnie przez nas portal DlaOlesnicy.org. W zamierzeniu służyć ma on komunikacji pomiędzy mieszkańcami a radnymi. Mieszkańcy będą mogli przedstawiać swoje propozycje, oczekiwania, problemy, wypowiadać się w sprawach dotyczących miasta, a radni: prezentować projekty uchwał, opiniować i zwracać się o opinię mieszkańców. W ten sposób będzie można wspólnie konsultować i dyskutować możliwe rozwiązania. Ponadto my możemy zaoferować pomoc w rozwiązywaniu tych spraw. I nie poprzez interpelacje, które stały się ulubionym narzędziem radnych w obecnej kadencji, a które służą jedynie odsuwaniu i odwlekaniu rozwiązań na później; ale poprzez konkretne działania: bezpośrednie interwencje u stron, konsultacje społeczne (zwłaszcza w sprawach inwestycji miejskich), zasięganie opinii specjalistów i mediacje, mając na względzie interes mieszkańców miasta. Opinia mieszkańców powinna być wiążąca dla urzędników podejmujących najważniejsze decyzje dotyczące miasta.

Po drugie: merytoryczne przygotowanie. Chcemy racjonalnie i merytorycznie podchodzić do wszystkich propozycji władzy wykonawczej w mieście, czyli burmistrza. Chcemy czynnie te propozycje opiniować i czuwać nad zasadnością podejmowanych na sesjach Rady Miasta uchwał, podpowiadać burmistrzowi rozwiązania najbardziej korzystne dla Oleśnicy i Oleśniczan, kontrolować budżet miasta i jego wykonanie przez burmistrza i przygotowywać rozwiązania systemowe najważniejszych dla mieszkańców problemów. Nie będziemy biernymi uczestnikami sesji Rady Miasta ani maszynkami do głosowania w rękach koalicji czy opozycji.

Po trzecie: rozwiązania systemowe. Są sprawy, które bezwzględnie wymagają interwencji, ale nie tej doraźnej, która stanowiłaby rozwiązanie tymczasowe, a systemowej, technicznej, przedefiniowałaby niektóre podmioty. I tak na przykład: jeśli chodzi o drogi - miasto nie może remontować dróg, które do niego nie należą. A powiat, województwo na utrzymanie niektórych tras dają naprawdę kwoty znikome w porównaniu z potrzebami. Jest to szczególnie widoczne zimą, gdy drogi niebędące we władaniu miasta często nie są odśnieżane, a ich pozimowych remontów nie można się doczekać. Dlatego niezbędne jest przejęcie wszystkich dróg powiatowych i wojewódzkich przebiegających przez miasto. To miasto powinno nimi zarządzać i dbać o ich stan i utrzymanie. Drugim przykładem może być instytucja bodajże najbardziej eksponowana w naszym mieście: MOKiS. Połączenie kultury i sportu to spory ewenement. Kultura i sport to bardzo szeroki zakres kompetencji, który może przerosnąć każdego, pomimo nawet najszczerszych chęci obecnej dyrekcji ośrodka. Może właśnie dlatego obecna formuła Dni Oleśnicy nie spełnia oczekiwań mieszkańców, a samo święto miasta nie jest świętem na miarę jego ambicji. Ze sportem jest nie lepiej. Sport na europejskim poziomie dopiero wchodzi do Oleśnicy, a jego małą namiastką był niedawny charytatywny turniej siatkówki. Dla porównania wygląda na to, że w Twardogórze zagościł już na dobre. Jesteśmy za decentralizacją działań miasta w zakresie kultury i sportu i za powierzaniem ich wyspecjalizowanym jednostkom. Lepiej wykonywać mniej zadań, a dobrze, niż wiele, ale dostatecznie. Jest takie przysłowie o łapaniu wielu srok za ogon...

To tylko przykłady.
Zapraszam do dyskusji...

środa, 27 października 2010

Dla Oleśnicy: czyli o tym, że brak programu też może być programem...

Słówko komentarza do dzisiejszego artykułu z Oleśniczanina.

Festiwal obietnic wyborczych trwa! Można się zgubić w natłoku różnych programów wyborczych, którymi od kilku tygodni zasypywani jesteśmy z każdej strony każdej gazety. Pogubić można się o tyle, że różne opcje polityczne i samorządowe w zasadzie proponują to samo: ronda, remonty dróg, poszukiwanie inwestorów, przejmowanie lotnisk, zamków i kościołów... Dobrym tego komentarzem niech będzie zasłyszany niedawno dialog:
- Ile dajecie?
- My osiem! Ale czego?
- No rond oczywiście...
- A nieeee... Rond to my dajemy dziesięć!
Tak samo jak w ilości rond, komitety prześcigają się w długości oddanych chodników dla pieszych, wyremontowanych dróg i zabytków, wybudowanych sal gimnastycznych. A już całkowicie nagannym jest zwyczaj składania obietnic, które są już zrealizowane, są w trakcie realizacji, bądź też już dawno podjęto decyzję o realizacji (o czym świadczyć może np. fakt ogłoszenia przetargu, wyłonienia wykonawcy itp.).

Doszło do sytuacji absurdalnej: wszyscy obiecują, programy większości komitetów wyborczych są w dużej mierze takie same, jeśli nie identyczne! Bo czym różni się program oleśnickiego PiS-u od programu oleśnickiej PO czy oleśnickiego SLD? Może tym, że jedni lokują swoje uczucia w zamku, inni w lotnisku, a jeszcze inni w sali gimnastycznej. A co ich łączy? Walka o fotel wiceburmistrza!

Dlatego też My, czyli członkowie Stowarzyszenia Dla Oleśnicy i Komitetu Wyborczego Dla Oleśnicy postanowiliśmy zaproponować Oleśniczanom coś innego - brak programu wyborczego! Brak tradycyjnego programu wyborczego, takiego do jakiego zdążyły nas już przyzwyczaić partie polityczne z czynnym udziałem środków masowego przekazu.
I mimo, że programu sensu stricte nie mamy, to nawet gdy spotykamy się, to możemy przez kilka godzin rozmawiać o naszym "braku programu". O tym, że sprawy oczywiste, jak remonty dróg, chodników, dbanie o porządek w mieście i poszukiwania inwestora, nie powinny stanowić centralnego punktu programu wyborczego, a ich realizacja nawet nie powinna podlegać dyskusji; o tym, że od samych obietnic ważniejsza jest ich realizacja; o tym, że od słów ważniejsze jest działanie. Wszyscy uważamy, że sztuczne obieranie programu wyborczego i późniejsze sztywne się jego trzymanie nie jest najlepszą metodą na sprawowanie władzy w mieście. Najważniejsza jest Oleśnica i jej mieszkańcy! A ci są często pomijani przy podejmowaniu strategicznych decyzji w tym mieście...

I żebym nie został źle zrozumiany: to nie jest tak, że nie mamy Oleśniczanom nic do zaproponowania. Mamy i to dużo! Ale o tym... może w następnym poście...

czwartek, 21 października 2010

Niezależny? Już nie bardzo...

Stało się! Stała się rzecz straszna, aczkolwiek co bardziej obeznane z tematem oleśnickie wróbelki już o niej ćwierkały. Niby nic, a jednak!

Niezależny burmistrz Oleśnicy oficjalnie stracił swoją niezależność. Jak podała prasa, jeden z lokalnych "liderów" partii rządzącej (w mieście, powiecie i kraju) oficjalnie został on kandydatem tej partii na burmistrza Oleśnicy. Niestety nie wiadomo, czy "lider" ten popełnił lapsus (no cóż... specjalistą od marketingu politycznego to on zdecydowanie nie jest...) czy rzeczywiście nasz niezależny burmistrz dostał nominację partii i tym samym pogrzebał swoją niezależność.

Zastanawiam się jak to możliwe, że ten człowiek, na każdym kroku akcentujący swoją bezpartyjność, swoje oddanie samorządowi i Oleśnicy, dogadał się z partyjnymi kacykami z Oleśnicy (Wrocławia? Warszawy??) i uzyskał ich oficjalne poparcie w wyścigu o następną kadencję? Jak dla mnie "niezależność" i "partia" to rzeczy, których połączyć się nie da... Jak ogień i woda. Jak Jaś i Małgosia. Jak Anakin i Luke Skywalkerowie...

Należy nadmienić, że do tej pory program wciąż urzędującego burmistrza był tożsamy z programem stronnictwa, którego był współtwórcą, reprezentantem i przywódcą. Jak zatem mają czuć się kandydaci tego stronnictwa, gdy ich wódz na miesiąc przed wyborami zbratał się z ogólnopolską organizacją partyjną, która definicję samorządności odczytuje zgoła odmiennie niż ludzie samorządem zajmujący się na co dzień? Zostali pozbawieni mentora. Wraz z mentorem odszedł ich program wyborczy... Jak teraz ci kandydaci mają spojrzeć w oczy wyborcom, na których głosy wciąż liczą? Jak mają teraz czuć się sami wyborcy, którzy do tej pory dość tłumnie i solidarnie popierali burmistrzowe stronnictwo i samego burmistrza, do tej pory dumnego ze swojej niezależności? 


Niestety może okazać się, że to partyjne poparcie, to część większego, dalekosiężnego planu obydwu stron (a konkretniej burmistrza i wrocławskiej centrali partii rządzącej). Wystarczy spojrzeć na kalendarz wyborczy: za rok czekają nas wybory parlamentarne... Kto wie, czy w związku z tym, również nie będziemy zmuszeni wybierać nowego burmistrza...

Wciąż stoję na stanowisku, że partyjne rządy w naszym mieście nic do niczego dobrego  doprowadzą. Dlatego też ponawiam hasło z poprzedniego wpisu:


Amen!

sobota, 16 października 2010

Co polityk z góry wie o tych (tym) co na dole...

Niedawno na zamku odbyła się huczna impreza. Przyjechała pewna eks-blond polityk z niegdyś z Sycowa (albo Warszawy, mniejsza o to...). Dokonała prezentacji list pewnego komitetu wyborczego. Same superlatywy, same ohy i ahy! Rewelacja! Pełen zachwyt! Z nieskrywaną dumą stwierdziła również: "To eksperci w swoich dziedzinach!". I tu konsternacja... Spojrzałem na te listy... Ekhm... Nawet jedna z lokalnych gazet zauważyła: co czwarty to student!

Nie mam nic do braci studenckiej. Co więcej - z racji wykonywania obowiązków służbowych na jednej z wrocławskich uczelni mam z nią do czynienia na co dzień i staram się żyć z nimi na dobrej stopie. Ale w żaden sposób nie mogę dokonać koniunkcji tych dwóch słów: "ekspert" i "student". W czym student może być ekspertem? W studiowaniu? Czym się objawia biegłość w studiowaniu? Znałem kiedyś takiego studenta... Zaczął studiować kilka lat przede mną, ja skończyłem doktorat, a on jeszcze studiował... Czy to znaczy, że był tak dobry w studiowaniu, że aż żal mu było się z tym zajęciem rozstać? Czy można go było nazwać ekspertem w studiowaniu? Kierując się tokiem myślenia zaproponowanym przez ważną Panią polityk - oczywiście!

Żeby wszystko było jasne: jestem za studentami! Popieram ich! Niech ich będzie jak najwięcej w Radzie Miasta! Niechaj rządzą w Oleśnicy! Władza w ręce młodych!

Ale czy słowa tej ważnej Pani polityk o dość wyrazistym rodowodzie partyjnym nie potwierdzają mojej (naszej) tezy, że tak naprawdę polityk z partyjnej centrali nie ma pojęcia o tym, co się dzieje w małym mieście typu Oleśnica? Czy taki polityk zna rekomendowanych przez siebie ludzi? Czy potrafiłby powiedzieć o każdym z nich coś więcej niż tylko wyuczone i wyświechtane frazesy typu: "ekspert", "właściwy człowiek na właściwym miejscu"?
Odpowiedź jest raczej oczywista! Wie o nich tyle samo, co o potrzebach lokalnej społeczności z tego miasta... Czyli nic!

STOP PARTIOM POLITYCZNYM W SAMORZĄDACH!

Update: Zapraszam do głosowania w ankiecie znajdującej się po prawej stronie u góry. Pytanie brzmi: kogo poprzesz w najbliższych wyborach samorządowych: partie polityczne, czy lokalne ugrupowania?