poniedziałek, 10 października 2011

Oleśnicki układ sił politycznych

Wczorajsze wybory pokazały rozkład sił politycznych w naszym kraju. Zdecydowanie wygrała PO, która najprawdopodobniej ponownie utworzy koalicję z "wiecznym" koalicjantem wszystkich, czyli z PSL-em. Dla "prezesa" to bodajże 6. przegrane wybory z kolei (ale prezes się nie martwi i broni nie składa). W Oleśnicy również wygrała PO, z przewagą nawet większą niż średnia krajowa.

Jednak dość symptomatyczne jest to, że oleśniczanie nie głosowali na "swoich". Wystarczy spojrzeć na zestawienie ilości głosów uzyskanych przez poszczególnych "oleśnickich" kandydatów w całym okręgu wyborczym nr 3, w porównaniu z ilością głosów, którą uzyskał poseł-elekt o najmniejszym poparciu spośród wybranych (niebieska linia ciągła).

Wyniki oleśnickich kandydatów w wyborach parlamentarnych w 2011 r.

Wyraźnie widać, że żaden ze "swojaków" nawet nie zbliżył się do mandatu. Jeśli przyjrzeć się podobnym zestawieniom z wyników wyborów z lat 2005* (rok rekordowy dla Oleśnicy):
Wyniki oleśnickich kandydatów w wyborach parlamentarnych w 2005 r.
 i 2007*:

Wyniki oleśnickich kandydatów w wyborach parlamentarnych w 2007 r.

to rok 2011 wypada pod tym względem tragicznie: wszyscy kandydaci mocno pod kreską, brak jakiejkolwiek indywidualności, która mogłaby znacząco pociągnąć wynik całego komitetu wyborczego. Jeszcze 6 i 4 lata temu powiat oleśnicki posiadał takie indywidualności (jakkolwiek kontrowersyjne by one nie były, to Oleśnica miała "mocnych" reprezentantów na Wiejskiej). Do podobnych wniosków można dojść, gdy porówna się sumy głosów uzyskanych przez oleśnickich kandydatów w tych trzech głosowaniach:

Sumy wszystkich głosów oddanych na oleśnickich kandydatów w wyborach parlamentarnych z lat 2005, 2007 i 2011.
Wykresy te pokazują słabość oleśnickich pretendentów i małość lokalnych liderów partyjnych. "Małość", bo z takimi wynikami naprawdę trudno mówić o "wielkości". O ile jeszcze w wyborach samorządowych, na własnym podwórku lokalni partyjni działacze mogą się czuć pewnie, to progi regionalnych siedzib partyjnych są już dla nich zbyt wysokie. W skali regionu nie mają nic do powiedzenia, a przez władze swoich ugrupowań są traktowani z przymrużeniem oka.

We wczorajszym głosowaniu oleśniczanie, zamiast ziomków z powiatu, wybrali PEWNIAKÓW z PO i PiS oraz powiew świeżości (równie świeży, co niepewny) z RP. Wśród "pewniaków" - dwóch zobowiązało się zawalczyć dla Oleśnicy.

Jeden - młody, ambitny, pełen dobrych chęci. Sam kilkukrotnie odwiedzał nasze miasto. Wśród swoich materiałów wyborczych miał ulotkę dedykowaną właśnie mieszkańcom Oleśnicy, w których zobowiązał się do aktywnej walki oleśnickie lotnisko. I chyba tym właśnie ujął ich serca, bo dość chętnie oddawali oni na niego swoje niezagospodarowane przez lokalnych kandydatów głosy (w powiecie uzbierał ich 1281).

Drugi - typowy partyjny wyrobnik, "fighter" kontrolujący partyjny aparat, nie mający zbyt dobrej opinii wśród znawców tematu. Ten z kolei z Oleśnicą miał niewiele wspólnego (tak przynajmniej można było wywnioskować z jego materiałów wyborczych), a o głosy oleśniczan zabiegał za pośrednictwem Pana Burmistrza. To jego Pan Burmistrz przedstawił jako swojego "sojusznika", który sprawi, że oleśnicki zamek zostanie przekazany miastu i dzięki temu odzyska swoją dawną świetność. Ów sojusznik zdobył w powiecie oleśnickim 803 głosy, co niewątpliwie pomogło mu w zdobyciu poselskiego mandatu.

Skoro Oleśnica nie ma własnej reprezentacji, musi liczyć na pomoc z zewnątrz. Bardzo chciałbym wierzyć w zapewnienia obu panów. Najbliższe 2-3 lata pokażą, czy aby nie były to słowa rzucone na wiatr. A obiecali wiele: każdy z nich - dużo więcej niż wszyscy oleśniccy kandydaci razem wzięci.

* Pomimo najlepszych chęci, mogło się zdarzyć, że jakiś kandydat z powiatu oleśnickiego umknął mojej uwadze, za co z góry najmocniej przepraszam.

Zbieżne:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz...