poniedziałek, 26 września 2011

Prawda ratusza, a prawda obiektywna

Długo zwlekałem z tym tekstem. Mniej więcej od miesiąca, cały czas ten temat chodził mi po głowie. Prawda? Czy nie prawda? Kto ma rację? Biłem się z wątpliwościami. Nie chciałem strzelać w ciemno, więc postanowiłem zasięgnąć opinii. Opinia przyszła dzisiaj.
Ostrzegam: będzie długo, nudno i nieprzyjemnie! No może nie do końca nudno, bo będą zwroty akcji.

Prawie dokładnie miesiąc temu byłem świadkiem spektaklu:

Oto radny Rady Miasta z ramienia Porozumienia Samorządowego 2002 (a jakże!!!), jako pierwszy zabiera głos w dyskusji na temat wykonania budżetu miasta w pierwszym półroczu roku bieżącego. I od razu zadaje "najtrudniejsze" pytanie, coś w rodzaju: "Panie Burmistrzu, jak to jest z tym kompleksem sportowym?". 
Pan Burmistrz dokładnie takiego pytania oczekiwał - był świetnie przygotowany! Odpowiadał koncertowo! Rzucał przykładami jak z rękawa! Wśród paragrafów i liczb poruszał się jak ryba w wodzie! Od czasu do czasu posługiwał się co prawda materiałami na kartkach, ale to wszystko wyglądało bardzo naturalnie. Cytował nawet przyjęte kilka dni wcześniej stanowisko Rządu, "które odrzuca, negatywnie opiniuje (...) zmiany (w projekcie ustawy o zamówieniach publicznych: przypis mój) dotyczące stosowania innych kryteriów niż cena". Dalej było już tylko utyskiwanie na Ustawę o Zamówieniach Publicznych, przykłady z innych miast mających takie same i rzekomo nawet większe problemy niż Oleśnica.

Obszerną, prawie półgodzinną relację z tego przedstawienia można obejrzeć tutaj:


Dzięki temu przedstawieniu, do opinii publicznej trafił przekaz: "Zrobiliśmy wszystko, żeby wykluczyć nierzetelnego wykonawcę z przetargu. Nie udało się. Teraz mamy problemy. To nie nasza wina, ale  winna jest ustawa, która jest beznadziejna! Patrzcie: nawet sam Rząd i sam Urząd Zamówień Publicznych podzielają naszą opinię! Więc dlaczego, do jasnej Anielki, wszyscy się czepiacie?!?!"

W trakcie wystąpienia Pana Burmistrza, bez trudu odnalazłem stanowisko rządu, na które się powoływał (polecam:  od 4 minuty 31 sekundy filmu). Zacząłem je czytać. Próbowałem zrozumieć ten urzędniczy bełkot. A najbardziej zaintrygowały mnie słowa: "w sytuacji gdy zamawiający dokonuje szczegółowego opisu przedmiotu zamówienia i precyzyjnie określa zarówno termin wykonania zamówienia, warunki gwarancji, parametry techniczne i jakościowe, określanie dodatkowego, poza ceną, kryterium oceny ofert, jest bezprzedmiotowe – albowiem kwestie te są bezwzględnie wymagane od ka dego z wykonawców przystępujących do postepowania o udzielenie zamówienia. Tym samym w przedstawionej sytuacji jedynym kryterium powinna być cena".
Przeczytałem raz... Drugi... Trzeci... No w sumie logiczne! Tak logiczne i tak oczywiste, że aż żenujące! Skoro w specyfikacji warunków zamówienia znajduje się WSZYSTKO, POZA CENĄ, to trudno wymagać, by kryterium oceny ofert stanowiło cokolwiek innego niż cena! No bo co innego? Kolor koperty? Bez sensu!

A gdyby tak okres gwarancyjny umieścić nie w opisie dotyczącym przedmiotu zamówienia, który jest jednakowy dla wszystkich oferentów, ale właśnie wśród kryteriów oceny ofert? Wówczas oferenci mogliby się licytować na długość okresu gwarancyjnego i oczywiście korzystniejsze byłyby te oferty, które zawierałyby dłuższy okres gwarancyjny. Jednak w dalszym ciągu trapiły mnie wątpliwości: może się nie da? Może to jest niemożliwe w przypadku zamówień na roboty budowlane? Tak przynajmniej mogło wynikać ze słów Pana Burmistrza.

Jako człowiek dociekliwy, postanowiłem poradzić się ekspertów. Wysłałem zapytania z dokładnym i obiektywnym opisem całej sprawy do dwóch znawców tematu: do p. Tomasza Czajkowskiego, byłego prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, obecnie redaktora naczelnego czasopisma "Zamówienia Publiczne Doradca", oraz do p. Adriana Furgalskiego, niezależnego eksperta, członka Zespołu Doradców Gospodarczych 'TOR'.

Pierwszy z ekspertów nie odpowiedział na maila. Ale wydaje mi się, że wystarczającą odpowiedź na moje pytanie znalazłem w jednym z wywiadów udzielonych przez niego Gazecie Wyborczej (wywiad opublikowany w dniu 13. czerwca 2011):
"W ubiegłym roku cena była jedynym kryterium w 95 proc. przetargów budowlanych! Dlaczego organizujący je urzędnicy tak rzadko sięgają po inne kryteria, np. długość okresu gwarancji? Przyczyn może być wiele, ale według mnie najczęstszą jest asekurancki stosunek zamawiających. Boją się, że jeśli wybiorą ofertę nie najtańszą, w jakimś sensie staną się nie tyle podejrzani, co (...) zainteresuje się nimi np. Centralne Biuro Antykorupcyjne. (...) Kiedyś zapytałem o to kilku samorządowców. Za każdym razem odpowiedź była mniej więcej taka: gdybym wybrał drugą czy trzecią w kolejności cenową ofertę, to musiałbym się gęsto tłumaczyć kontrolerom z Regionalnej Izby Obrachunkowej. A istniałoby też duże prawdopodobieństwo, że pójdzie jakaś notatka do CBA. Na co mi te problemy".
I dalej:
"(...) przede wszystkim zamawiający muszą zrozumieć, że stosując wyłącznie kryterium cenowe, strzelają sobie w kolano. Utarło się w naszym kraju - według mnie - szkodliwe przekonanie, że kto kupuje najtaniej, ten jest gospodarny, postępuje dokładnie wedle tego, co mówi ustawa o finansach publicznych. I w związku z tym zasługuje na uznanie i pochwałę".

Drugi z ekspertów, p. Adrian Furgalski przysłał mi dziś taką oto odpowiedź:
"Jeśli podstawowe pytanie brzmi, czy w przetargu należało oprócz kryterium ceny umieścić np. kryterium gwarancji, to odpowiedzi sam Pan sobie udzielił :) Dzisiaj tak konstruowane są wszystkie przetargi na budowy dróg przez Państwo: cena, okres gwarancji i czasami zaczyna teraz być stosowany okres realizacji budowy. Tak więc, nic oczywiście nie zobowiązuje zamawiającego do nadania cenie wagi 100%. W SIWZ trzeba bardziej skoncentrować się na wymaganiach względem oferentów, żeby starać się odsiać mało wiarygodnych. A w ofertach można pograć wówczas nie tylko ceną. W Sejmie nowej kadencji mam nadzieję będzie nowela ustawy pzp i ocena techniczna potencjalnego wykonawcy stanie się pierwszym etapem każdego przetargu na roboty budowlane".

W tym momencie wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane!
Niestety, w świetle powyższych wypowiedzi ekspertów, należy stwierdzić, że Pan Burmistrz wprowadził opinię publiczną w błąd! Nigdzie, absolutnie nigdzie nie istnieje wymóg określania ceny, jako JEDYNEGO kryterium wyboru najkorzystniejszej oferty! Wręcz przeciwnie: według słów p. Furgalskiego, inne kryteria - dotyczące tylko i wyłącznie przedmiotu zamówienia - POWINNY być stosowane, by "odsiać" nierzetelnych wykonawców. Niestety Pan Burmistrz z tej okazji nie skorzystał, zastosował jedynie słuszne kryterium, przez co mamy w Oleśnicy taką, a nie inną sytuację... Sytuację, z którą Pan Burmistrz poradzić sobie nie potrafi i której końca nie widać...

Osobiście bardziej skłonny jestem zaufać niezależnym ekspertom, niż uwierzyć w tłumaczenia Pana Burmistrza i jego zapewnienia, zrobił wszystko, by wykluczyć nierzetelnego wykonawcę z przetargu. W tym przypadku, opinia obiektywnego eksperta bierze górę nad "wiedzą i doświadczeniem" Pana Burmistrza.

Wszystko wskazuje na to, że Pan Burmistrz na swój sposób zinterpretował stanowisko Rządu, tylko po to, by wybielić się w oczach opinii publicznej. Jestem w stanie tolerować różne wpadki Pana Burmistrza... Ale naginanie faktów i wprowadzanie opinii publicznej w błąd nie przystoi osobie na tak eksponowanym stanowisku...

A może właśnie taka jest władza? Propaganda sukcesu i przekonanie o własnej nieomylności?

PS. Osobom zainteresowanym mogę udostępnić pełną treść korespondencji z p. Adrianem Furgalskim. Mój adres mailowy: siedlaq@gmail.com.


Zbieżne:

piątek, 16 września 2011

"Aktywna" porażka, czyli Oleśnica w sieci II

Dziś kontynuacja wątku "Oleśnica w sieci". Tym razem na warsztat wziąłem witrynę powstałą z inicjatywy Urzędu Miasta Oleśnicy i Urzędu Gminy Oleśnica. A adres jej: www.aktywnaolesnica.pl

Strona powstała w ramach programu "Rozwój turystyki aktywnej poprzez wsparcie promocyjne Miasta i Gminy Oleśnica" współfinansowanego przez Unię Europejską. Cały program kosztował 84 119,69 PLN, z czego unijne dofinansowanie wyniosło 58 798,39 PLN. Niewątpliwie powód do dumy, bo przecież w Oleśnicy nie gęsi i środki unijne zdobywają!
Gdy patrzy się na tę witrynę, najbardziej zaskakuje obecność słowa "aktywna" w adresie. "Aktywny" to według słownika języka polskiego: "podlegający intensywnym procesom fizycznym lub chemicznym". Najwyraźniej intensywność procesów fizycznych na stronie www.aktywnaolesnica.pl ulegała znacznym fluktuacjom, aż do ich całkowitego zaniku, bo ostatni tekst w dziale "AKTUALNOŚCI" został umieszczony 1. lipca bieżącego roku, a dotyczy... "Nocy Świętojańskiej", czyli imprezy organizowanej przez Lokalną Grupę Działania Dobra Widawa.

www.aktywnaolesnica.pl - Aktualności (1)
Ale i tak trzeba przyznać Gminie Oleśnica, że wykazała się większą determinacją w aktualizacji strony, bo jeśli chodzi o ostatni news z Miasta Oleśnica, to dotyczy on spektaklu teatralnego "Duety", a dodany został... 21. kwietnia bieżącego roku. Ale za to równocześnie z dwoma innymi:

www.aktywnaolesnica.pl - Aktualności (2)

Niewiele lepiej jest w dziale "WYDARZENIA". Gdyby brać pod uwagę TYLKO tę stronę internetową (przypominam: współtworzoną przez Urząd Miasta Oleśnica i Urząd Gminy Oleśnica), to od czerwca w Oleśnicy nie działo się nic, co byłoby godne warte uwagi internauty:

www.aktywnaolesnica.pl - Wydarzenia
Trochę mało, jak na "aktywną Oleśnicę".
Zajrzyjmy do "OBIEKTÓW":

www.aktywnaolesnica.pl - Obiekty
A tutaj ciekawostka: UMO chwali się basenem otwartym, o którym wszyscy wiemy, że go jeszcze nie ma...

Na koniec starym zwyczajem zajrzałem na wersję angielską strony. A tam... ZASKOCZENIE!

www.aktywnaolesnica.pl - News
www.aktywnaolesnica.pl - Events
Wersja angielska świeci pustkami. I tak w każdym "angielskim" dziale, poza mapą. Czyżby "aktywna" Oleśnica nie miała nic do zaoferowania turystom z zagranicy?

A jakby jakiś nadgorliwy turysta chciał zgłosić jakieś uwagi do działania i wyglądu strony, to po kliknięciu "KONTAKT"...

www.aktywnaolesnica.pl - Kontakt
... mocno się rozczaruje.

Po tej krótkiej analizie zawartości strony mającej na celu promocję i "rozwój turystyki aktywnej" w naszym regionie, można wyciągnąć następujące wnioski:
- albo w Oleśnicy nie dzieje się nic ciekawego; jeśli tak, to określenie "aktywna Oleśnica" brzmiałoby jak okrutny żart,
- albo wydatki na stronę internetową przerosły przewidziany na nią budżet,
- albo któryś miejskich urzędników (Sekretarz Miasta?) ambicjonalnie podszedł do tematu i sam - chałupniczo - stworzył tę stronę, bo chciał nauczyć się tworzenia stron internetowych; po czym nagle mu się odechciało,
- albo urzędnicy, najzwyczajniej w świecie, zapomnieli o tej stronie. Może administrator zapomniał hasła?

Wyjaśnienie - jakiekolwiek by nie było - nie usprawiedliwi ani UMO, ani twórców strony. Jeśli witryna www.aktywnaolesnica.pl miałaby pozostać w obecnej postaci "na wieki", to chyba lepiej, żeby zniknęła z przestrzeni internetowej. NA ZAWSZE. Bo, doprawdy, w najmniejszym stopniu nie przyczynia się do rozwoju aktywnej turystyki w naszym regionie...

Krótko mówiąc: CEL CHWALEBNY, WYKONANIE HANIEBNE. Nie po raz pierwszy...
... i nie po raz ostatni: 
Ciąg Dalszy (niestety) Nastąpi...

Zbieżne:

piątek, 9 września 2011

Ratusz idzie na wojnę...

...z oleśnickimi przedsiębiorcami. I to na wielu frontach!

Front pierwszy - tutaj toczą się najcięższe boje. Grupa Armii "Zachód" pod dowództwem samego Pana Generała, zgrupowana w okolicach ulicy Skłodowskiej-Curie już od kilkunastu miesięcy bezskutecznie oblega Zielony Rynek zaciekle broniony przez oddziały "Handlexu". Kilka dni temu, na swojej stronie internetowej, dowódca Ratuszowych zarządził zmianę taktyki: "Jedyne, co mógłbym postulować, to bojkot tego miejsca przez samych mieszkańców i takie działanie może zmienić wygląd tego obszaru, bo z Urzędu ze względu na prywatną własność już więcej zrobić nie można. Zapewniam jednak, że cały czas monitorujemy sytuację i nie ustajemy we wszelkich możliwych działaniach". Sytuacja Ratuszowych na tym froncie jest trudna, ale nie beznadziejna.

Front drugi. Grupa Armii "Centrum", również dowodzona przez Pana Generała, prowadzi działania zaczepne, skierowane przeciwko rebeliantom, potocznie zwanym "Żabki". Do bezpośrednich starć jeszcze nie doszło, ale głównodowodzący zapowiedział, że chciałby osobiście i skutecznie rozwiązać problem rebeliantów: "Jeśli działania Komisji Przeciwdziałania Alkoholizmowi nie przyniosą skutku, to rozważam przygotowanie projektu uchwały ograniczającego czas działalności placówek handlowych".

Front trzeci. Grupa Armii "Południe", której dowodzącym jest Pan Pułkownik, została skierowana przeciwko grupce rebeliantów dowodzonych przez ludzi określanych pseudonimami "Optyk", "Kosmetyk" i "Kwiaciarz". Jeden z wyższych stopniem oficerów ratuszowych wyjaśnia przyczyny takiego manewru taktycznego: "Umowy dzierżawy na ten teren wygasły i miasto postanowiło ich nie  przedłużać. Chcemy, żeby ustawione tam przez dzierżawców pawilony zostały przez nich usunięte. Obowiązkiem dzierżawcy po zakończeniu umowy jest usunięcie poniesionych nakładów". Pan Pułkownik, znany ze swojego ciosu sierpowego, niekoniecznie lewego, nie przebiera w słowach, gdy wypowiada się o przeciwniku: "Te obiekty szpecą, wstrętnie to wygląda, niektóre są nieczynne i dlatego chcemy się tego pozbyć". Do starć jeszcze nie doszło, na razie obie strony okopują się na swoich pozycjach.

Przed nami długa i krwawa wojna. Wojna, w której strony nie będą przebierać w środkach, a jeńcy brani nie będą. Niestety, najgorsze, co Oleśnicę czeka, to smutny krajobraz po bitwie:
Zniszczenia wojenne w Oleśnicy. (Zdjęcie pochodzi ze strony Pana Marka Nienałtowskiego: www.olesnica.org)

wtorek, 6 września 2011

Lingwistyczna porażka, czyli Oleśnica w sieci

Jakiś czas temu miała miejsce premiera nowej, odświeżonej wersji oficjalnej strony internetowej miasta. Zgrabna szata graficzna: wieże, róże, Ola; aktualne wiadomości z miasta; historia miasta wreszcie skonsultowana z p. Markiem Nienałtowskim; Kino Krótkich Filmów; sonda społeczna niegdyś buńczucznie zwana "konsultacjami społecznymi". Dla Pana Burmistrza, rajców i urzędników - powód do zadowolenia. Dla mieszkańców - przydatne źródło informacji i powód do dumy, bo w końcu Oleśnica może się pochwalić swoją stroną internetową.


Nowa strona internetowa Urzędu Miasta Oleśnicy (kliknij aby powiększyć).
 

Spora część mieszkańców zwróciła uwagę na nową odsłonę witryny internetowej miasta. I chyba nawet niektórzy ją polubili, bo trzeba przyznać poprzednia była odpychająca. Wydawać by się mogło, że UMO zaprezentował nową jakość. Ale to tylko pozory...

Bo jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Wystarczy jedynie zmienić język witryny, klikając w brytyjską flagę umieszczoną w prawym górnym rogu strony, by "nowa jakość" ukazała swoje prawdziwe oblicze:

Strona internetowa Urzędu Miasta Oleśnicy w wersji anglojęzycznej (kliknij aby powiększyć).
Oto bowiem z przyzwoitej strony internetowej ambitnego miasta powiatowego, przechodzimy do strony internetowej, którą na angielski tłumaczył niezbyt ambitny uczeń szkoły podstawowej (bez urazy dla uczniów podstawówek). Bo takie efekty daje bezmyślne użycie bezmyślnego translatora online. Ja specjalistą od angielszczyzny nigdy nie byłem, nie jestem i nigdy nie będę. Ale po tym, co zobaczyłem na GŁÓWNEJ STRONIE Urzędu Miasta, włos mi się zjeżył na głowie. Oto kilka przykładów drastycznych błędów:

1. Data: "Today is: 06.09.2011r." - każdy potencjalny obcokrajowiec, zanim przejdzie do dalszej części witryny, zastanowi się, co takiego oznacza "r" z kropeczką po "2011". I pewnie się domyśli, o co chodzi, ale niepotrzebnie straci cenny czas...

2. "Name: Beaty, Eugene, Zechariah" - imię? Kogo? Twórców strony? Burmistrza? Po angielsku "imieniny" to "name day". W dodatku translator nieco zgłupiał przy tłumaczeniu imienia "Beata" w dopełniaczu. Sugestia - imion nie trzeba tłumaczyć na języki obce.

3. Nowość na stronie - zawsze aktualne informacje z kraju (i nie tylko) dzięki serwisowi tvn24.pl. Miało być nowocześnie, miało być aktualnie. Tyle, że automatyczne tłumaczenie tych newsów prowadzi do takich kwiatków, jak np.: "Zapylili him GMOs. He has trouble". W dodatku kliknięcie na ten przesuwający się pasek prowadzi do polskojęzycznego serwisu. Po co?

4. "Oleśnica - miasto wież i róż" - niby tak. Niby wszystko się zgadza, ale hasło to umieszczone w anglojęzycznej wersji witryny - aż razi w oczy. No bo czy zrozumie je taki przykładowy Pan John Smith? Szczerze nie sądzę. Czy nie lepiej brzmiałoby: "Oleśnica - city of towers and roses"?

5. "Page home" - a może "Home page"? "Main page"?

6. "Plan cities" - kwiatek nad kwiatki! To tak, jakby zwrot "dziękuję z góry" przetłumaczyć na "thank you from the mountain"! Głupi translator nie rozróżnia "miasta" - dopełniacza liczby pojedynczej od "miasta" - mianownika liczby mnogiej.

7. "Organizations and inst#%&#irectory" - czasem zwroty dosłownie tłumaczone z polskiego na  język obcy są dłuższe od polskiego oryginału. Czasem na odwrót. A to prowadzi do takich właśnie przeformatowań.

8. "10. festiwal Jazz Sofa" - ni to po polskiemu, ni to po angielskiemu. Pozostaje domyślać się, że chodzi o "10. Festiwal Jazz Na Kanapie". Takie pseudotłumaczenie nie robi reklamy jednemu z najciekawszych i najsłynniejszych wydarzeń kulturalnych w naszym mieście.

9. "sports hall of the city center of culture and sport" - niby dobrze, ale wychodzi tautologia...

10. "we present a draft e-education" - owszem, "draft" to "projekt", ale w sensie "szkicu", "zarysu". Tutaj powinno się użyć "project". I brzmi podobnie, i wygląda lepiej...

To niektóre kwiatki ze strony głównej witryny www.olesnica.pl. Głębiej bałem się zaglądać. Stanowią one dobry przykład na to, że używanie bezdusznych i bezmyślnych translatorów na potrzeby oficjalnych pism i stron internetowych nie jest zbyt profesjonalne.

Ciekaw jestem, jak z językami radzą sobie najważniejsze osoby w mieście - Pan Burmistrz, jego zastępcy, Pan Sekretarz, Pani Rzecznik? Reprezentują miasto, kontaktują się z miastami partnerskimi, być może z inwestorami; Pan Burmistrz często jeździ do Brukseli... Być może jakąś tam znajomością jakiegoś języka obcego pochwalić się mogą... Jeśli tak, to na www.olesnica.pl w wersji anglojęzycznej raczej nie zaglądają... Bo trudno uwierzyć, że dopuściliby do takiej kompromitacji!

A tak swoją drogą, ciekawe ile kosztowała nowa strona Urzędu Miasta? Pewnie niemało...


Zbieżne:

czwartek, 1 września 2011

Wybory 2011. Pójdziesz?

Rok 2011 jest trzecim z rzędu rokiem wyborczym. Wczoraj o północy minął termin rejestracji list wyborczych do parlamentu. W wyborach tych wystartuje kilkoro reprezentantów powiatu oleśnickiego.

Niestety, w obliczu politycznej emigracji blond-wilczycy rodem z Sycowa, nasza lokalna reprezentacja w wyborach parlamentarnych prezentuje się bardziej niż skromnie. Prawda jest taka, że większość z nich wystąpi jedynie w charakterze statystów. Nawet mizerne szóste miejsce wiceburmistrza Oleśnicy na liście SLD, to pozycja w ogóle nieosiągalna dla reszty kandydatów. Być może rola "wypełniaczy" przypadła im z racji braku partyjno-wyborczego doświadczenia? Być może tylko takie (a może "aż takie"...), a nie inne pozycje udało się naszym lokalnym partyjnym "tuzom" wynegocjować w rozmowach z wojewódzkimi/krajowymi władzami tych partii? Jeśli tak, to właśnie kształt właśnie zarejestrowanych list wyborczych pokazuje miejsce lokalnych liderów w partyjnej hierarchii w regionie. Ambicje może i są (a może i nie...), ale rzeczywistość jest okrutna.

Ja do partii zraziłem się już jakiś czas temu, o czym już kiedyś pisałem. Na wybory pójdę, jak zawsze, bo korzystanie z praw, jakie daje demokracja traktuję, mimo wszystko, jako obywatelski obowiązek. Ale jak zagłosuję? Tego jeszcze nie wiem... Mając w perspektywie następujący wybór:




... mocno zastanawiam się nad oddaniem głosu nieważnego. Również taki wybór daje mi demokracja.
A jestem już zmęczony wybieraniem pomiędzy mniejszym złem, a złem absolutnym. Pomiędzy premierem z Gdańska, a prezesem z Żoliboża; pomiędzy "Słońcem Peru", a tym, co ukradł Księżyc. Zresztą, myślę, że spory odsetek Polaków myśli podobnie. W dodatku bezbarwność i rozbrajająca mizeria naszych lokalnych "polityków" (cudzysłów użyty świadomie i celowo!) jest zatrważająca. Dlatego też poważnie rozważam oddanie głosu nieważnego. Tak w ramach cichego, indywidualnego protestu.

Ciekaw jestem, co na ten temat sądzą goście tego bloga. Zapraszam do głosowania w mocno subiektywnej mini-ankiecie -  na górze strony. Data zamknięcia ankiety: 7. października, godz. 15:00.