czwartek, 29 grudnia 2011

P jak podsumowanie. Z przymrużeniem O jak oka...

Koniec roku to czas podsumowań. Takie przeglądy najważniejszych wydarzeń pojawiły się już w oleśnickiej prasie... Pierwsze z nich pojawiło się już w połowie roku. Swoje podsumowanie gdzieś w ratuszowym zaciszu pewnie przygotowuje Pan Jakub Jeżyna. Więc i ja pokuszę się o swoje: bardzo subiektywne i z przymrużeniem oka. Tylko dla osób obdarzonych poczuciem humoru!

A jak Aniołki Burmistrza. W zasadzie Anioły, bo mam tu na myśli obu wiceburmistrzów, a tym jeszcze dużo brakuje do zwiewności i gracji "Aniołków Prezesa". W odróżnieniu do tychże nie mogą pochwalić się bardzo ważnymi atrybutami "Aniołków" (chodzi mi o długie i mniej lub bardziej zgrabne nogi), ale zawsze murem stają za swoim szefem. Jak na anioły przystało, podążają za nim krok w krok, do tego stopnia, że to jeden z nich odpowiada na pytania "Co robił Pan Burmistrz, jak go nie było"?

B jak Breivik. Obok Jasia Fasoli, Misia Uszatka i pułkownika Kadafiego, jeden z "celebrytów", którzy raczyli byli nawiedzić nasze miasto. Nie osobiście - raczej metaforycznie.

C jak CBA. Jedna z plag egipskich, które spadły w tym roku na oleśnicki ratusz w związku ze sprawą citroena (też na C, a jakże!). Ten z kolei stał się przyczyną największego zamieszania w powojennej historii Oleśnicy.

D jak... Święto Miasta, czyli ex-Dni Oleśnicy. Miała być nowa formuła, wyszła popijawa, jak zwykle. Państwo biesiadowało na zamkowym dziedzińcu, a gawiedź na podzamczu przy przyśpiewkach Dody (też na D). Honor uratowała niezawodna Maryla "Małgośka" Rodowicz.

E jak Etyka. Coś, co w Oleśnicy stanowi towar mocno deficytowy. W ferworze walki z nieetycznym zachowaniem "krytyków życia publicznego", o etyce zapomniał sam Przewodniczący Rady Miasta i złamał Regulamin. Najciemniej zawsze pod latarnią...

F jak Fasola. Jan. Celebryta. Vide "B jak Breivik".

G jak Giełda Staroci. Czasem jest, czasem jej nie ma. Miała być elementem strategii promocyjnej miasta. Najwyraźniej poszła w jej ślady, bo ostatecznie chyba jednak jej nie ma...

H jak historia. Jedni o nią walczą, inni walczą z nią. Czasem (czyt.: nieczęsto) dochodzi do współpracy.

I jak Instrukcja do komputera. Zmora spędzająca sen z powiek miejskiego Sekretarza. Przyznać trzeba: niełatwa to lektura. By ułatwić życie Panu Sekretarzowi, mała podpowiedź - komputer zwykle włącza się guzikiem oznaczonym takim oto symbolem:
J jak Jaja. Tak ogólnie - jaja jak berety! A jaja od Bartnika dla Najmana - w szczególności...

K jak Koszęcin. Mityczna kraina opiewana przez jednego z radnych. Niczym Arkadia: kraina miodem i mlekiem płynąca, w której panują wieczne szczęście i sielankowa beztroska. Raj na ziemi!

L jak Lament, czyli narzekanie. Internauci narzekają na władze. Władze na media. Media na władze. Władze na obowiązujące prawo. Prawo nie ma głosu, więc piłeczki nie odbije... Najwygodniej jest narzekać na prawo...

M jak "Mowa Nienawiści". Wiekopomne i prorocze dzieło autorstwa p. Jakuba Jeżyny. Traktat o fundamentalizmie i jego brzemiennych skutkach, w którym autor stawia krytyków w jednym szeregu z zabójcami i szaleńcami. Mój prywatny kandydat do jakiejś nagrody. Jakiejkolwiek...

N jak Netbook. Nowa zabawka naszych radnych. Oficjalnie służy do otrzymywania materiałów na sesje Rady Miejskiej i kontaktów z wyborcami. Nieoficjalnie? Jak mawiał klasyk: "Wszystko tajemnica..."

O jak Obywatelska Inicjatywa Uchwałodawcza. Według Przewodniczącego Rady Miasta, jedno z zagrożeń współczesnej demokracji. Według Fundacji Na Rzecz Rozwoju Demokracji Lokalnej - jeden z mechanizmów demokracji partycypacyjnej. I komu wierzyć?

P jak Przetarg. Urzędnicze życie byłoby dużo prostsze bez przetargów. Ileż to urzędniczych nocy nieprzespanych?! Ileż to urzędniczych włosów powyrywanych?! A i tak, niezmiennie od lat: "kryterium - cena 100%".

R jak Rzecznik. Postać medialna. Na całym świecie rzecznik zwykle szczerze (lub trochę mniej) odpowiada na pytania. Jednak nie w Oleśnicy. Tutaj dziennikarze nie mają lekko. Mogą mówić o szczęściu, gdy Pani Rzecznik oleśnickiego Urzędu Miasta już w drugim zdaniu swojej nieskomplikowanej wypowiedzi nie postraszy ich prokuratorem.

S jak Sarna, Stanowisko (alternatywnie). Sarna to najbardziej tajemnicza postać oleśnickiej sceny politycznej (nie mylić z p. Robertem Sarną, radnym). Pojawiła się niespodziewanie i równie niespodziewanie zniknęła. Jej działalność przyniosła więcej nieszczęść, niż pożytku, a końcowym efektem jej krótkiej kariery politycznej była faktura za naprawę samochodu służbowego. Natomiast stanowisko to ulubiona przez Przewodniczącego Rady Miasta forma walki z nierządem wszelakim i złem tego świata. Dodajmy: walki nierównej! Efekt? Do przewidzenia...

T jak TIWWAL. Kolejna plaga egipsko-oleśnicka. Gorsza od szarańczy firma, która namiętnie wygrywa przetargi i jeszcze namiętniej nagina warunki umowy, czym zdążyła już zaskarbić sobie "sympatię" władz i mieszkańców co najmniej kilku miast i miasteczek, w których wykonywała obiekty sportowe. Oleśnickie władze z dumą mówią, że u nas wojna została wygrana.  

U jak Ulga. Uczucie widoczne na twarzy Pana Burmistrza na grudniowej sesji Rady Miasta, a związane z zakończeniem budowy kompleksu sportowego (vide: T jak TIWWAL). Mieszkańcom Oleśnicy też ulżyło, Panie Burmistrzu. Mi również...

W jak Wojna. Po 66 latach od ostatnich bomb, które spadły na Oleśnicę, w grudniu całe miasto aż huczało od wojny... pierogowej. Na szczęście siła rażenia tego rodzaju broni okazała się niewielka... Aktualnie obaj wrogowie okopali się na swoich pozycjach.

Z jak Zimna Wojna pomiędzy ratuszem a portalem. I chociaż widać drobne oznaki ocieplenia, to do prawdziwej pieriestrojki jest jeszcze daleko. A wystarczy odrobina dobrej woli...

piątek, 23 grudnia 2011

Cicha noc, święta noc...

Nie do końca tak miało być... Choinka w domu świeci się już od tygodnia (dzieci nie mogły się doczekać); w środę spadł śnieg; wczoraj Pan Burmistrz uścisnął mi rękę (!!!); teściowa przygotowała dwa garnki uszek; miały być świąteczne wizyty u reszty rodziny: ciepła, rodzinna atmosfera i rozmowy o wszystkim i o niczym.

A tymczasem? Ze śniegu pozostała paskudna breja; z nieba siąpi coś pomiędzy deszczem, a śniegiem (z przewagą tego pierwszego); a mnie morzy grypa; ciepłą atmosferę dyktuje gorączka (zbyt ciepłą!); tym samym świąteczne życie towarzyskie stanęło pod dużym znakiem zapytania; a w telewizorni znów będzie Kevin sam w miejscu, w którym nie powinno go być...

I mimo, że to wszystko nie nastraja zbyt świątecznie - nie zamierzam się poddawać. 

I właśnie tego też chciałbym świątecznie życzyć wszystkim tym, którzy przyszłościowo myślą o Oleśnicy - nie przestawać i płynnie przejść od myśli do rozważnych i przemyślanych działań. Ktoś mi kiedyś w komentarzu napisał o "czczej gadaninie", którą miałbym rzekomo uprawiać ja i ludzie mi podobni. Dzięki Ci, Anonimie! Nie da się ukryć, że Pańska krytyka podziałała na mnie motywująco. Faktycznie, od samego gadania dzieci się nie biorą, a w Oleśnicy wcale lepiej nie będzie... Na razie nie mogę zdradzić więcej szczegółów, bo też nie wiadomo, co z tego wyniknie (i czy w ogóle coś wyniknie)... Miejmy nadzieję, że coś twórczego i dobrego!
To nie koniec życzeń.
Wszystkim chciałbym życzyć odwagi: oleśniczanom - w podejmowaniu świadomych wyborów; radnym - w wyrażaniu WŁASNEGO zdania i w podejmowaniu suwerennych decyzji; a Panu Burmistrzowi - odwagi cywilnej i zaufania do oleśniczan; przyznając się czasem do nawet do mniejszych lub większych błędów, nie tylko ociepli swój wizerunek, lecz również zdobędzie zaufanie mieszkańców, a mieszkańcy poczują się jak partnerzy, a nie intruzi...
Życzę również wzajemnego dialogu i zrozumienia. Co prawda dialog, to też "gadanina", ale od dialogu zwykle się wszystko zaczyna. Dialog może być twórczy, a brak realnej możliwości wymiany poglądów jest zarzewiem nieporozumień, a czasem nawet konfliktów. Gdy będzie zaufanie, będzie i dialog. A dialog to współpraca... Wspólna praca...

Niech Nowy Rok będzie pełen zmian - oczywiście na lepsze! Zmian dużych i tych malutkich, które doceniamy dopiero po pewnym czasie. A to, co było dobre - niech będzie jeszcze lepsze.

Wesołych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia w ciepłej, rodzinnej atmosferze i szczęśliwego Nowego Roku!

Zdjęcia - www.strykowski.net

czwartek, 22 grudnia 2011

Basen w końcu otwarty! Co dalej?

Czwartek, 22. grudnia 2011 roku. Godz. 13:17, sala obrad oleśnickiego ratusza.

Pan Burmistrz oficjalnie informuje zebranych, że wczoraj w godzinach nocnych został podpisany protokół odbioru inwestycji "Kompleks sportowo-rekreacyjny przy ul. Brzozowej".

Otwarcie lodowiska, będącego częścią tego kompleksu odbędzie się jutro (23. grudnia), o godz. 12:00.

W głosie Pana Burmistrza słychać było nieskrywaną ulgę. Nie ma się co dziwić, bo inwestycja na pewno kosztowała go, pracowników Urzędu Miasta, ale i podwykonawców głównego inwestora i pewnie jeszcze wiele innych , niewymienionych osób - wiele nerwów.
 Również mieszkańcom losy tej inwestycji nie był obojętny.

Oficjalnie budowa została zakończona, chociaż jak powiedział Pan Burmistrz, w protokole znalazła się również lista usterek, które inwestor będzie musiał usunąć.

Pozostaje pytanie: co dalej? Odszkodowanie od wykonawcy za niedotrzymanie warunków umowy? Pozwy i procesy sądowe? Cała sprawa z pewnością będzie się ciągnąć jeszcze przez lata...

poniedziałek, 19 grudnia 2011

UMO się chwali

Oleśnicki Urząd Miasta nie miał ostatnio dobrej passy. Wpadki, podwyżki, niejasności, afery i inne kontrowersje... Na dodatek koszmarnie nieporadna polityka informacyjna urzędu i odwracanie się tyłem do mieszkańców (np. w sprawie podwyżek podatków lokalnych, czy stref płatnego parkowania)... To wszystko doprowadziło do tego, że UMO stał się głodny sukcesów. Rozpoczęły się usilne poszukiwania takich informacji, które pokazałyby go w pozytywnym świetle. Na szczęście w porę ukazało się zestawienie opracowane przez tygodnik "Wspólnota", według którego administracja publiczna w naszym mieście kosztuje każdego mieszkańca zaledwie 163.97 złotych, dzięki czemu znalazło się ono na wysokim, 4. miejscu wśród 101 miast powiatowych liczących powyżej 30 tys. mieszkańców. Tak dobrą pozycję Oleśnica zajmuje w jednym rankingu. Tak się składa, że ten sam tygodnik przygotował w tym roku jeszcze kilka innych zestawień. Jeśli zbierze się je wszystkie do kupy, wszystko ułoży się w logiczną całość...

Oleśnica nie jest jakimś specjalnie bogatym miastem. W kategorii "dochód miasta w przeliczeniu na  jednego mieszkańca" Oleśnica zajmuje 120. pozycję* (na 268 miast powiatowych) i z dochodem 2020.08 zł na mieszkańca pozostaje daleko w tyle za pobliskimi: Oławą (43. miejsce, 2267.08 zł na mieszkańca) i Trzebnicą (36. miejsce, 2297.05 zł na mieszkańca). Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest brak dużych inwestorów, przemysłu itp. Brak inwestorów władze miasta rekompensują sobie dość dużymi podatkami lokalnymi płaconymi przez mieszkańców i istniejące już podmioty gospodarcze. Wysokie podatki z kolei obniżają atrakcyjność inwestycyjną naszego miasta, w związku z czym chętnych do zainwestowania brak. Koło się zamyka.

W takiej sytuacji, władze miasta nauczyły się oszczędzać. Do takiego samego wniosku doszli redaktorzy "Wspólnoty", którzy stwierdzili: "Z przeprowadzanych przy okazji kolejnych rankingów analiz wynika niezbicie, że najbardziej oszczędne są często po prostu te samorządy, których nie stać na wyższe wydatki". Oleśniccy urzędnicy oszczędności zaczęli od siebie (i słusznie! Szacunek!) i stąd wysoka, 4. pozycja wśród 101 miast powiatowych liczących powyżej 30 tys. mieszkańców w kategorii "wydatki na administrację" (163.97 zł na mieszkańca). Tutaj Oleśnica zdecydowanie wygrywa z zamożniejszymi: Oławą (92. lokata, 274.15 zł na mieszkańca) i Trzebnicą (76. miejsce wśród 86 miast powiatowych liczących 20-30 tys. mieszkańców, 285.79 zł na mieszkańca). Z informacji umieszczonej na stronie internetowej UMO można wyczytać, że "osiągnięcie tego wyniku było możliwe dzięki bardzo dobrej pracy wszystkich pracowników urzędu (często na zdublowanych stanowiskach), konsekwentnie i planowo prowadzonemu procesowi informatyzacji, prawidłowym procedurom (Systemy Zarządzania Jakością) i przede wszystkim kompetencji oraz profesjonalizmowi urzędników". Dublowanie stanowisk? To nie wróży dobrze. Zwykle odbija się to na efektywności pracy urzędników. Czy rzeczywiście?

Tygodnik przygotował dwa zestawienia, w których możemy to sprawdzić. Według zestawienia "projekty unijne" wartość projektów unijnych prowadzonych przez UMO w przeliczeniu na jednego mieszkańca Oleśnicy  wynosi 1189.79 zł, co dało Oleśnicy 127. lokatę na 268 miast powiatowych. Dla porównania: Oława: 30. miejsce, 3882.93 zł na mieszkańca; Trzebnica: 84. miejsce, 1925.74 zł na mieszkańca. W kategorii "dotacje unijne" wcale nie jest lepiej: Oleśnica: 136. miejsce, 593.48 zł dotacji na jednego mieszkańca; Oława: 45. miejsce, 1675.98 zł unijnego dofinansowania na mieszkańca; Trzebnica: 128. miejsce, 668.97 zł na mieszkańca. Gołym okiem widać, że jeśli chodzi o dotacje z unii europejskiej, Oleśnica wypada blado w porównaniu z sąsiadami.

Gdy nie ma się zbyt wielu dochodów, ani osób, które efektywniej starałyby się o unijne dotacje, trzeba liczyć się z każdym groszem, by nie wpaść w spiralę kredytową. Dlatego też Oleśnica zostawia lokalną konkurencję w tyle, jeśli chodzi o zadłużenie. W zestawieniu "największych dłużników", w którym redakcja "Wspólnoty" przeliczyła wielkość wszystkich zobowiązań samorządu w stosunku do wielkości dochodów (im wyższa pozycja w rankingu, tym większe zadłużenie samorządu) Oleśnica zajmuje odległą, 221. lokatę z zadłużeniem na poziomie 19.27%. Oława i Trzebnica odpowiednio: 154. (31.65%) i 64. miejsce (44.94%).

Gdy nie ma perspektyw na jakieś ekstra dochody, robi się cięcia w wydatkach. W podsumowaniu wydatków samorządowych na infrastrukturę techniczną (transport, gospodarka komunalna i gospodarka mieszkaniowa) Oleśnica zajęła niezbyt imponującą 106. lokatę (334.20 zł na mieszkańca). Niewiele wyżej znalazła się Oława: 103. miejsce (336.48 zł na mieszkańca). Ale za to Trzebnica zajęła całkiem wysokie, 35. miejsce z wynikiem 478.51 zł na mieszkańca.

Jedynym zestawieniem, które nie podlega pod schemat niezbyt bogatego miasteczka, szukającego oszczędności wszędzie, gdzie się da, jest kategoria "wydatki na infrastrukturę sportową". Tutaj Oleśnica zajęła bardzo wysoką, 15. lokatę z wydatkami na poziomie 748.56 zł na mieszkańca. Niewiele mniej wydaje Trzebnica - 718.48 zł na mieszkańca, 17. miejsce w rankingu. W tym porównaniu najsłabiej wypada Oława - 220.77 zł na mieszkańca, 77. pozycja. Tak wysokiemu miejscu Oleśnicy, jeśli chodzi o wydatki na sport i kulturę fizyczną, nie ma się co dziwić. Do wydatków tych wliczono blisko 20 mln złotych wydanych na kontrowersyjną inwestycję kompleksu sportowo-rekreacyjnego przy ul. Brzozowej (być może również prawie 2-milionową dotację dla MOKiS-u - tego nie jestem pewien). Natomiast wydatki na sport wyczynowy były niewielkie: 521 tys., co daje niecałe 15 zł na jednego mieszkańca naszego miasta.

Dochody i wydatki samorządu to system naczyń połączonych. Zarobi się więcej - będzie można "zaszaleć" w przyszłości. Gdy dochody nie są takie, jakby można było sobie wymarzyć - na czymś trzeba będzie zaoszczędzić. Na swojej stronie internetowej Urząd Miasta chwali się wysoką pozycją w rankingu wydatków na administrację publiczną. I żeby nie było: naprawdę jest się czym chwalić. Jednak, aby całe to chwalenie nie miały wydźwięku propagandy sukcesu ("prawidłowe procedury" , "kompetencje" oraz "profesjonalizm urzędników"), stosownym byłoby podać jednocześnie szerszy kontekst tego newsa: konieczność oszczędności ze względu na brak zainteresowania Oleśnicą ze strony inwestorów oraz związanej z "dublowaniem etatów" niezbyt imponującej efektywności w pozyskiwaniu środków unijnych. Dowód? Sąsiednia Oława uzyskała prawie 3 razy większe dotacje unijne (w przeliczeniu na 1 mieszkańca) niż Oleśnica.

Wszystkie przedstawione tu rankingi pokazują jedno: Oleśnica jest miastem przeciętnym: nie za bogatym, nie za biednym. Jedno co ją wyróżnia - to wydatki na inwestycje sportowe... Póki co: kontrowersyjne, nieudane i niepewne. No i oczywiście mieszkańcy, ale ich nie uwzględnia żaden ranking.


* Wszystkie przytoczone tu liczby pochodzą z rankingów opublikowanych w 2011 i 2010 roku przez tygodnik "Wspólnota".

piątek, 16 grudnia 2011

(nie?)Honorowy Obywatel Oleśnicy

Pan Marek Nienałtowski na swojej stronie internetowej nawiązał do odpowiedzi Pana Burmistrza na interpelację jednego z radnych w sprawie nadania nazwy jednej z oleśnickich ulic imienia zmarłego niedawno prof. Mirosława Przyłęckiego, zasłużonego architekta, wieloletniego wojewódzkiego konserwatora zabytków, pedagoga i wykładowcy, obdarzonego tytułem Honorowego Obywatela Miasta Oleśnicy. Odpowiedź Pana Burmistrza była bardzo krytyczna, a wynikało z niej, że prof. Przyłęcki, zamiast przyczynić się do rozbudowy Oleśnicy, to tak naprawdę jej szkodził (w ramach "pospolitego ruszenia" zwanego "planem 6-letnim" walnie przyczynił się do jej rozbiórki). No i pozostawił po sobie nijak niepasujący do otoczenia budynek domu handlowego.

Nie będę tutaj przytaczał całego tekstu p. Nienałtowskiego. W każdym bądź razie autor powołując się na źródła literaturowe, próbuje w nim udowodnić, że Pan Burmistrz dokonał niesprawiedliwego osądu dokonań prof. Przyłęckiego.
Najbardziej przemówiła do mnie natomiast dalsza część tego wywodu, w której p. Nienałtowski wymienia promocyjne wydawnictwo "Oleśnica 98", przygotowane na zlecenie Urzędu Miasta Oleśnicy i najpewniej zatwierdzone przez najwyższe władze miasta. W materiale tym można wyczytać, że prof. Mirosław Przyłęcki:
"Był niezwykłą postacią. 
Nie dopuścił do rozbiórki kościoła Św. Trójcy. 
Przyczynił się do ocalenia Kościoła NMP i św. Jerzego."

Zastanawiam się, cóż takiego zrobił prof. Przyłęcki w ciągu ostatnich 13 lat, że Pan Burmistrz tak diametralnie zmienił o nim zdanie? Co spowodowało, że na przestrzeni tych 13 lat opinia o prof. Przyłęckim ewoluowała od wyraźnie pozytywnej do jednoznacznie negatywnej? Może żywy prof. Przyłęcki był lepszy od martwego? Choć też nie na tyle dobry, by można go było zaprosić na oficjalne uroczystości z okazji 750-lecia lokacji miasta...
Smutne to, gdy marginalizuje się osoby, zasłużone dla miasta, które aktywnie przyczyniły się do jego rozwoju. Gdy próbuje się je wymazać z pamięci i celowo zniekształca się ich wizerunek tylko dlatego, że były one uwikłane w mroczną peerelowską rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć. Taka manipulacja też nie jest oznaką szacunku, jaki zwykle należy się zmarłym...

No ale co ja tam wiem... Młody jestem, realny socjalizm pamiętam jak przez mgłę... Więc proszę, niech mnie ktoś oświeci...

wtorek, 13 grudnia 2011

Napastliwy bloger, czyli odrobina prywaty

Wiele się działo na ostatniej sesji Rady Miasta: przede wszystkim mówiono o podwyżkach (podatków i opłat targowych - w przypadku tych ostatnich zastosowanie znajduje zasada: "jak nie kijem ich, to pałką!"), ale trzeba radnym oddać, że mówili również o obniżkach. Te mają dotyczyć wpływów na konto Pogoni z tytułu targowego inkasa (najwyraźniej działacze powinni się cieszyć, że klub JESZCZE coś dostanie). Było wreszcie o etyce, a właściwie o wszechobecnym jej braku, który dotknął nawet samą Radę Miasta, a przejawił się w nieregulaminowym zamknięciu dyskusji przez Przewodniczącego Rady Miasta. No i właśnie do tej dyskusji chciałbym jeszcze nawiązać...

W końcu nieczęsto zdarza się, by moje nazwisko padło w trakcie dyskusji (cokolwiek burzliwej) w sali posiedzeń oleśnickiego ratusza. I ogólnie nie miałbym nic przeciwko (bez obaw, megalomania mi nie grozi ;) ), gdyby nie kontekst, w jakim zostało ono wymienione. Otóż w trakcie dyskusji o agresji w mediach i internecie (a może zwłaszcza w internecie), jeden z radnych zrobił bezpośrednią dygresję na temat niniejszego bloga i mnie, jako jego autora. Według tego radnego miałbym rzekomo atakiem reagować na "grzeczne pytania" w komentarzach, a ich autorów oskarżać o napastliwość. Słowną, jak rozumiem...

Przyznam się szczerze, że szczęka mi opadła... Po pierwsze dlatego, że powołano się na moje słowa w trakcie obrad Rady Miasta - pełne zaskoczenie! Po drugie dlatego, że poruszył mnie kontekst - agresja i ataki w mediach (mój osobisty stosunek do internetowej agresji przedstawiłem już w poprzednim tekście), a stawianie mnie w jednym szeregu z fanatykiem z Norwegii czy z zabójcą Łodzi wcale mi się nie podoba. Po trzecie: owa dygresja radnego była na tyle nieporadna i nieskładna, że do samego końca sesji siedziałem nad komputerem i szukałem moich rzekomych agresywnych odpowiedzi na "grzeczne komentarze". A ponieważ ich nie znalazłem, a swoim stwierdzeniem pan Radny niejako wywołał mnie do tablicy, po obradach podszedłem do tego radnego i poprosiłem o sprecyzowanie swoich słów. Niestety nie było warunków do spokojnej dyskusji i stanęło na tym, że lepiej będzie się spotkać i porozmawiać na neutralnym gruncie.

No i właśnie dzisiaj do tego spotkania doszło. Poprosiłem pana Radnego o wyjaśnienie, w których konkretnie słowach doszukał się on agresji pod adresem komentującego. Otóż okazało się, że Radnemu chodziło o słowo "defetyzm", a nadmierna jego troska wynikła z braku wiedzy na temat znaczenia tego słowa. "Defetyzm" (synonim "pesymizmu") wyrwany z kontekstu rzeczywiście może mieć zabarwienie pejoratywne. No właśnie - wyrwany z kontekstu. Przecież powołując się na czyjeś słowa w sposób wyrywkowy, nawet Matce Teresie można by było wmówić agresję. Pan Radny przyznał mi rację i stwierdził, że ostatecznie nie doszukuje się w tych słowach żadnej agresji, a wybrany przez niego przykład nie był do końca szczęśliwy. Zobowiązał się również sprostować swoje słowa na sesji. Trzymam za słowo, a podziękuję mu, jak już to zrobi.

Rozmowa dotyczyła jeszcze kilku innych różnych tematów. Jednym z nich był kontrowersyjny sposób uchwalenia tego niesławnego stanowiska Rady Miasta w sprawie etyki w mediach. Na pytanie, kiedy radni otrzymali treść projektu tego stanowiska, pan Radny odpowiedział, że "koalicja" dostała je kilka dni przed sesją (dla przypomnienia: co najmniej jeden z radnych opozycyjnych otrzymał tekst mailem na 40 minut przed rozpoczęciem sesji - w tym przypadku etyka nie ma zastosowania?!?!). Zapytany, czy to w porządku, że radni otrzymują materiały w terminie krótszym niż 3 dni przed sesją, co utrudnia im zapoznanie się z ich treścią i co stoi w sprzeczności z §6 i §31 Regulaminu Rady Miasta, stwierdził, że dopuszcza to inny punkt regulaminu (o zmianie porządku obrad Rady), a poza tym "zdarza się to dość często" i "TAK JUŻ JEST". Czytaj: tak było, jest i będzie i należy się z tym pogodzić... Taka argumentacja wcale do mnie nie przemawia...

Radny przyznał mi natomiast rację, gdy stwierdziłem, że dyskusja na temat tego stanowiska została przerwana w sposób bezprawny - bez poszanowania dla Regulaminu Rady Miasta, o czym pisałem już w poprzednim tekście. Można to było inaczej rozegrać. Mam nadzieję tylko, że pan Radny powiedział to nie dlatego, że to właśnie chciałem usłyszeć, ale dlatego, że wynika to z jego wewnętrznego przekonania.

Nie wiem, czy ta rozmowa przyniesie jakikolwiek efekt. Większych nadziei sobie nie robię, tym bardziej, że kilka razy pan Radny przyznał, że o pewnych sprawach dowiedział się ode mnie (a przynajmniej tak twierdził). Szkoda, bo w takim razie gdzieś rola kontrolera, jaką powinien odgrywać radny, jako członek Rady Miasta z nadania publicznego, ulega zatraceniu i zapomnieniu. A jeśli Rada Miasta przestaje pełnić funkcję kontrolną, wtedy staje się bezmyślną maszynką do przegłosowywania uchwał. Nawet tych najbardziej kontrowersyjnych.

sobota, 10 grudnia 2011

Oleśnicki cyrk na kółkach: demotywator

W nawiązaniu do:
- legendarnego już tekstu p. Jakuba Jeżyny o "mowie nienawiści".
- słów p. Myszakowskiego na ostatniej sesji.

Demot nieśmieszny... Raczej komentujący, niż bawiący...

sobota, 3 grudnia 2011

O dyskusji i etyce słów kilka

Listopadowa sesja Rady Miasta obfitowała w zwroty akcji. Jednym z jej najdramatyczniejszych momentów była dyskusja nad stanowiskiem RM w sprawie etyki w mediach. Dyskusja, która w pewnym momencie została bezwzględnie ucięta przez Pana Przewodniczącego. Ale o tym za chwilę...

Z ogólnym przesłaniem tego stanowiska trudno się nie zgodzić: dbajmy o czystość i rzetelność debaty prowadzonej w mediach!

Chyba nikt nie ma ochoty uczestniczyć w dyskusji, w której pojawiają się wulgaryzmy, pomówienia i ataki ad personam. Mnie samego takie inwektywy i ataki personalne napełniają odrazą i, gdy prowadzona dyskusja zaczyna niebezpiecznie zmierzać w tym kierunku, z niesmakiem odsuwam się na bok. A gdy dyskusja przejawia symptomy "trollingu" - najczęściej beznamiętnie ignoruję ("karmienie" trolla zazwyczaj tylko zwiększa jego aktywność). Sam w swoich staram się traktować interlokutora z szacunkiem, z nadzieją, że ten odwdzięczy się tym samym.

Jeśli chodzi o rzetelność, to, niestety, wcale nie najlepszy przykład idzie z samej góry: w co najmniej kilku już przypadkach rzetelność i kompletność informacji udzielanych przez UMO pozostawiały wiele do życzenia.

Ale czy inicjatorom tego stanowiska chodziło tylko o komentarze szkalujące i naruszające prywatność osób publicznych? Z wypowiedzi samych radnych, którzy przecież mieli swój udział w jego podejmowaniu, wynika, że nie tylko... Jeden z radnych zrobił wyraźną dygresję odwołującą się do niniejszego bloga i do mnie, dając tym samym do zrozumienia, że również wyważone komentarze (oczywiście nie tylko moje) zawierające MERYTORYCZNĄ KRYTYKĘ, pozbawioną wulgaryzmów i personalnych odniesień, ale godzącą w obóz związany z władzą, są niemile widziane. Po sesji zaproponowałem temu radnemu spotkanie w sprawie wyjaśnienia sobie tej kwestii, propozycję ponowiłem wysyłając maila na jego adres służbowy... Do tej pory odpowiedzi nie otrzymałem.

Ilu radnych pomyślało podobnie jak ów radny i skojarzyło owo stanowisko z krytyką działań oleśnickich samorządowców? Tego nie wiem... Natomiast mogę przypuszczać, że słowa radnego wynikały z niezbyt dokładnej znajomości treści omawianego stanowiska. Dlaczego? Otóż radni (a przynajmniej część z nich) otrzymali projekt tego stanowiska na niecałe 40 minut przed rozpoczęciem samej sesji. Jakie są szanse, że wszyscy radni w ciągu tych 40 minut zdążyli zapoznać się z jego treścią, zrozumieć i podjąć świadomą i suwerenną decyzję w jego sprawie? Szanse te byłyby większe, gdyby projekt tego stanowiska otrzymali razem z pozostałymi materiałami na sesję. Zgodnie z obowiązującym regulaminem RM, wszelkie materiały na sesję powinny być dostarczone radnym najpóźniej na 3 dni przed posiedzeniem komisji stałych Rady Miasta. 

Ale to jeszcze nie koniec: każda uchwała, każde stanowisko powinno być dyskutowane podczas zebrań komisji stałych. Ze względu na ów nadzwyczajny tryb doręczenia tego projektu uchwały, takiej możliwości nie było. Gdy radni rozpoczęli dyskusję na sesji, Pan Przewodniczący RM podjął decyzję o jej przerwaniu. Zrobił to z podniesionym głosem, tak jakby chciał uciszyć rozwydrzone i rozbrykane dzieciaki. 

I wreszcie: wniosek o zamknięcie dyskusji był wnioskiem formalnym, który zgodnie z § 15 ust. 2 Regulaminu Rady Miasta powinien zostać przegłosowany. Takiego głosowania nie było. Pan Przewodniczący wspominał co prawda o możliwości zgłoszenia "kontrwniosku", jednak w żadnym punkcie Regulaminu Rady Miasta nie pojawia się definicja "kontrwniosku", ani opis trybu jego zgłaszania. Być może się mylę, ale wydaje mi się, że dyskusja na temat projektu tego kontrowersyjnego stanowiska została ucięta przez Pana Przewodniczącego bez poszanowania dla Regulaminu Rady Miasta. Samo stanowisko zostało przyjęte większością głosów. Rola Pana Przewodniczącego w całej tej sytuacji jest trudna do przecenienia, a sama sytuacja dokładnie obrazuje mechanizmy panujące w Radzie Miasta Oleśnica.

O ile z ogólną ideą stanowiska można się częściowo zgodzić, to jednak duże wątpliwości budzi brak doprecyzowania jego adresatów* oraz sposób jego uchwalenia.

*W stanowisku jest mowa o "eliminowaniu komentatorów życia publicznego". O kim mowa? O tych, co rzucają wulgaryzmami, wyzwiskami i dokonują ataków personalnych? Czy może o tych, którzy krytycznie odnoszą się do postaw prezentowanych przez osoby publiczne, komentują ich działania, a czasem nawet ich brak? Tego z omawianego stanowiska RM się nie dowiemy...

Zbieżne: