wtorek, 28 czerwca 2011

Oleśnicka diarchia

To już przesądzone. Na dzisiejszej sesji radni jednogłośnie przegłosowali uchwalenie nowego statutu Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.

Tym samym usankcjonowali oleśnicką diarchię. Od momentu wejścia stosownej uchwały w życie, nad mieszkańcami Oleśnicy i ich życiem kulturalnym (i niekoniecznie sportowym) panować będą Pan Burmistrz z Panią Dyrektor.
Sytuację nieudolnie próbował ratować jeden z radnych koalicji (o dziwo!!), ten od Pogoni. Proponował, by MOKiS określić jako "samorządową jednostkę kultury i sportu". Niestety, nie odrobił on zadania domowego, nie zapoznał się z odpowiednimi przepisami odpowiednich ustaw i nie wziął pod uwagę faktu, że polskie prawodawstwo takiej instytucji nie przewiduje i jej nie definiuje (o czym pisałem wczoraj). Tak więc MOKiS pozostaje samorządową instytucją kultury (bez sportu), której statut zawiera przepisy niemalże żywcem zaczerpnięte z ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej (bez sportu).

Nie bardzo rozumiem dlaczego MOKiS nie mógłby zostać np. jednostką organizacyjną Miasta Oleśnicy. No ale to nie ja stanowię w tym mieście prawo, tylko radni. Można się domyślać, że "samorządowa jednostka kultury" była bardziej po myśli Pana Burmistrza i Pani Dyrektor... 
Przecież Pani Dyrektor potrzebuje jednak większej swobody w działaniu...

Zbieżne:

poniedziałek, 27 czerwca 2011

MOKiS statutem stoi: prawdopodobna linia obrony Burmistrza

Jutro pod obrady Rady Miasta zostanie przedłożony projekt nowego statusu Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. W poprzednim wpisie napisałem o nie najlepszych rozwiązaniach zamieszczonych w tym projekcie. Dzisiaj przedstawię linię obrony, którą najprawdopodobniej przyjmie Pan Burmistrz i którą prawdopodobnie będzie uzasadniał konieczność uchwalenia nowego statutu.

Cała tajemnica tkwi w zdaniu otwierającym statut. Brzmi ono tak: "Miejski Ośrodek Kultury i Sportu (dalej: MOKiS) jest samorządową instytucją kultury, której organizatorem jest Miasto Oleśnica". Otóż powołanie samorządowej instytucji kultury dopuszcza "Ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej" (Dz. U. z 2001 r. Nr 13 poz. 123). Podstawowym celem statutowym instytucji kultury jest prowadzenie działalności kulturalnej. Po lekturze ustawy wyraźnie da się wyczuć, że właśnie na tej ustawie wzorował się autor projektu nowego statutu. Mianowicie, duża część zapisów (odpowiedzialność przed organizatorem w osobie burmistrza, powoływanie organów doradczych) w nowym statucie została co najmniej zaczerpnięta z odpowiednich zapisów ustawy o organizowaniu u prowadzeniu działalności kulturalnej.

Problem w tym, że oleśnicki MOKiS z definicji nie jest instytucją kultury. De facto, jest instytucją kultury I SPORTU (chociaż próżno szukać definicji takiej instytucji w polskim prawodawstwie), o czym wskazywać może chociażby jego nazwa. Oznacza to, że ma tyle samo wspólnego z kulturą, co ze sportem. Tym samym nazywanie go "instytucją kultury" nie jest poprawne. Co ciekawe, wspomniana ustawa o działalności kulturalnej dopuszcza łączenie i podział instytucji kultury (Art. 18., 19. i 20. ustawy). W ustawie nie ma mowy o łączeniu kultury ze sportem. Tym samym tworzenie statutu dla ośrodka, który w zamyśle jest organizatorem kultury i sportu w naszym mieście i nazywanie go "instytucją kultury" w rozumieniu ustawy o działalności kulturalnej jest nie do końca zrozumiałe. Inna sprawa, że statuty większości "ośrodków kultury I SPORTU" w naszym kraju definiują je jako "samorządowe instytucje kultury". Kolejna ciekawostka: również według dotychczasowego statutu, MOKiS jest instytucją kultury...

I zapewne tu leży przyczyna tego, że z organizacją imprez sportowych w Oleśnicy nie jest najlepiej. Właśnie dlatego, że sport nie był i nie jest konikiem ani Pana Burmistrza, ani Pani Dyrektor MOKiS-u. W przeciwieństwie do skutecznie zarządzanego GOSiR-u w pobliskiej Twardogórze, Dyrekcja oleśnickiego MOKiS-u nie może się pochwalić organizacją międzynarodowej imprezy sportowej. W zasadzie nie może się niczym pochwalić, jeśli chodzi o sport...

I niestety nie ma widoków na poprawę tej "niesportowej" sytuacji. Nowy statut jej nie zmieni, bo powstał w innym celu: by ugruntować pozycję obecnej Pani Dyrektor i zrzucić z jej pleców nadmiar obowiązków. A sport? To tylko kłopot dla Pani Dyrektor! Niech sobie będzie... w Twardogórze...

czwartek, 23 czerwca 2011

MOKiS statutem stoi...

Najwyraźniej Miejski Ośrodek Kultury i Sportu to oczko w głowie Burmistrza Oleśnicy. Zapewne dlatego od 7 już lat stanowisko dyrektora okupuje "nasz" (w sensie: "jego") człowiek. I zapewne dlatego też jak lew broni tej instytucji przed podziałem: na część odpowiedzialną za kulturę oraz na część odpowiedzialną za sport. Za to po raz drugi próbuje przeforsować zmiany w statucie MOKiS-u. Należy dodać: zmiany na korzyść dyrekcji tej instytucji.

Oleśnicki MOKiS to instytucja o 65-letniej historii, o czym przypomniano na tegorocznej "biesiadzie" na zamku. Nie do końca jest to prawdą, bo sam MOKiS powstał w 1992 roku z połączenia historycznych już instytucji: Ośrodka Sportu i Rekreacji z Oleśnickim Ośrodkiem Kultury. Zakres działalności i kompetencji MOKiS-i i jego dyrekcji określa uchwalony w 2000 roku przez Radę Miasta Oleśnicy Statut tej instytucji, lekko zmodyfikowany w roku następnym. Drastyczne zmiany w tym obowiązującym już od 10 lat Statucie MOKiS-u próbuje przeforsować Pan Burmistrz. I to już po raz drugi w tym roku. Dwie z proponowanych zmian są co najmniej niepokojące...

Po kolei: zgodnie z wciąż obowiązującym statutem, "Zarząd Miejski Oleśnicy" sprawował nadzór nad działalnością MOKiS-u, a jego Dyrektor(ka) musiał(a) w określonym terminie przedstawiać plan działalności tej instytucji na kolejny rok.Plan ten musiał uzyskać akceptację Zarządu Miasta, a z jego wykonania Pan(i) Dyrektor był(a) następnie rozliczany(a). 

W projekcie nowego statutu, nie ma już mowy o "Zarządzie Miejskim", lecz o Organizatorze, którym jest Miasto Oleśnica, reprezentowane przez Burmistrza. Czyli pierwsza zmiana polega na tym, że Dyrektor(ka) ośrodka miał(a)by podlegać już nie "Zarządowi  Miejskiemu", czyli pośrednio Radzie Miasta, ale tylko i wyłącznie SAMEMU BURMISTRZOWI. A mając na względzie fakt, że Pani Dyrektor jest protegowaną Pana Burmistrza, czy taka zmiana jest działaniem na korzyść ośrodka? Na korzyść miasta? Śmiem wątpić. W obecnej sytuacji wygląda to raczej na zabezpieczenie pozycji obecnej Pani Dyrektor na stanowisku. Niestety...

Dalej jest mowa o planie finansowym, "opracowanym w odniesieniu do wysokości dotacji przekazywanych przez Organizatora, sporządzanym na podstawie zasad wynikających z obowiązujących w tym zakresie przepisów prawa" (§11 pkt 1.). Plan ten ma być zatwierdzany jedynie przez Dyrekcję MOKiS-u. W moim odczuciu, zapis ten spowoduje zmniejszenie kompetencji organów samorządowych w zakresie kontroli i nadzoru nad MOKiS-em. O ile zgodnie z dotychczasowym statutem, Dyrektor(ka) musiał(a) co roku zdawać sprawozdanie z działalności prowadzonej przez siebie instytucji, to według nowego statutu takiego obowiązku już nie ma. Zgoda, jest zapis, że Dyrektor(ka) "odpowiada za prawidłowe funkcjonowanie pod względem organizacyjnym" (§10 pkt 1.). Ale tak bardzo nieprecyzyjne sformułowanie może stanowić doskonałe pole do nadużyć.

Idźmy dalej... Od dłuższego czasu wśród mieszkańców Oleśnicy krąży opinia, że Pani Dyrektor nie do końca radzi sobie ze swoimi obowiązkami. O ile w zakresie kultury nie można jej wiele zarzucić, to już ze sportem nie jest w naszym mieście najlepiej. Chyba sam Pan Burmistrz uznał, że faktycznie coś w tym musi być, bo umieścił w nowym statucie następujący zapis (§10 pkt 3. i 4.): "Burmistrz, po konsultacji z dyrektorem MOKiS, może powołać organ doradczy, skupiający przedstawicieli środowisk artystycznych i sportowych. W przypadku powołania organu doradczego, tryb jego działania określa odrębny regulamin, nadawany zarządzeniem przez dyrektora MOKiS". Najwyraźniej ma to być odpowiedź Pana Burmistrza na pojawiające się głosy, że należałoby oddzielić sport od kultury i wrócić do systemu OSiR + OOK. Odpowiedź tą należy odczytywać w następujący sposób: Pan(i) Dyrektor utrzyma swoje kompetencje w zakresie dotychczasowej działalności w obszarach kultury i sportu, a jeśli obowiązki ją przerosną, wówczas powoła się grono doradców; doradcy popracują, doradzą, a wszelkie zasługi i tak spłyną na Pana (Panią) Dyrektora (Dyrektor); i wszelkie sukcesy "organu doradczego" zostaną przypisane Panu (Pani) Dyrektorowi (Dyrektor). I wszyscy będą szczęśliwi. A przede wszystkim Pan Burmistrz i Pan(i) Dyrektor...

Tyle w skrócie. Projekt uchwały w sprawie nadania nowego statutu MOKiS-owi znalazł się w planie prac na najbliższą sesję Rady Miasta. Jeśli uchwała ta znajdzie uznanie radnych, będzie oznaczać większą niezależność i nietykalność Pani Dyrektor. Zmniejszone zostaną jej obowiązki (brak corocznego sprawozdania z działalności), co z kolei wiązać się będzie ze zmniejszoną kontrolą nad jej działalnością i utrudnioną oceną jej skuteczności jako Dyrektora MOKiS-u. Przy czym zakres jej kompetencji pozostanie niezmieniony. Widać, że Pan Burmistrz jak lew broni kompetencji swojej protegowanej. Szuka każdego możliwego rozwiązania, byle tylko nie dopuścić do podziału MOKiS-u. A taki podział, w obliczu nieporadności Pani Dyrektor (przede wszystkim w dziedzinie sportu), wcale nie byłby takim złym rozwiązaniem...

poniedziałek, 20 czerwca 2011

A jednak giełda!

No przyznam się, że się nie spodziewałem! Pomimo zaprzestania akcji promocyjnej... pomimo totalnej klapy przed miesiącem... pomimo zupełnej ciszy w temacie... pomimo tego, że w akcji marketingowej Dni Oleśnicy Święta Miasta ze strony Urzędu Miasta nie padło ani jedno słowo na temat Oleśnickiej Giełdy Staroci i Militariów jako imprezy towarzyszącej...

... tym razem jednak się udało! Giełda staroci się odbyła! Co prawda stoisk było niewiele, dużo mniej niż podczas giełd, które odbywały się np. w zeszłym roku, kiedy to giełda staroci nie była promowana prawie w ogóle... 
Ale jestem w stanie zrozumieć, że ilość wystawców-hobbystów chętnych do sprzedawania swoich precjozów na oleśnickim rynku nie do końca zależy od organizatorów.
W każdym bądź razie wciąż jest cień szansy, że pieniądze na promocję tej imprezy, pochodzące przecież z publicznej kasy, nie pójdzie na marne...

Zbieżne:

piątek, 17 czerwca 2011

Będzie (?) lotnisko!

Oto wiadomość dnia! Status oleśnickiego lotniska będzie utrzymany! "Lotnisko" (a właściwie to, co z niego zostało) nadal będzie lotniskiem. Poinformował o tym osobiście pewien poseł, który właśnie w tym celu przyjechał ze "stolycy" do Oleśnicy na sesję Rady Miasta.*

Długo oczekiwany przez mieszkańców Oleśnicy PAN DOBROBYT z PANIĄ KONIUNKTURĄ pewnie już się pakują i bukują bilety na samolot! Tylko wyglądać i wypatrywać ich w naszym mieście! Myślę, że wszyscy powitamy ich po staropolsku: chlebem i solą!
Gorzej będzie, jak się okaże, że odczuwają paniczny strach przed lataniem i wybiorą samochód... niekoniecznie jadący w kierunku Oleśnicy. 
A będzie jeszcze gorzej, gdy wsiądą już do tego samolotu, zakołują, podejdą do lądowania i... się roztrzaskają. Bo starostwo zbyt dużych pieniędzy na lotnisko nie ma. Byle doprowadzić je do stanu "używalności". No cóż... W niedalekim kraju na wschodzie jest podobne lotnisko... Też w stanie "używalności"...

OK. Dość sarkazmów! Uroczyście informuję, że odwołam wszystko, co powiedziałem w sprawie lotniska, jeśli w ciągu trzech najbliższych lat na terenie obecnie szumnie (acz nie do końca słusznie) nazywanym "Oleśnicką Strefą Aktywności Gospodarczej" rozpocznie swoje inwestycje 3 (słownie: trzech) inwestorów. Trzech... Średnio - jedna inwestycja rocznie. To niedużo w porównaniu z perspektywą skoku cywilizacyjnego, o którym onegdaj pisał p. Zdzisław Kierkicz.

* Czy oprócz mnie, ktoś jeszcze wyczuwa atmosferę zbliżających się wyborów parlamentarnych?

niedziela, 12 czerwca 2011

Promocja giełdy staroci: informacja z UM

Nareszcie! Po prawie 3 tygodniach oczekiwania, po kilku telefonach wykonanych celem przypomnienia o sprawie... Dwa dni temu otrzymałem odpowiedź z Urzędu Miasta z informacją o wydatkach na promocję Oleśnickiej Giełdy Staroci i Militariów. Natychmiast oddałem się lekturze. Po lekturze przyszły refleksje... Oto i one.

Po zsumowaniu wszystkich wydatków wyszło 5502,50 PLN. Zatem - jak na imprezę, która miałaby rozsławić dobre imię Oleśnicy i podnieść jej atrakcyjność turystyczną - szaleństwa nie było. Dużo więcej wydały niemal wszystkie komitety w trakcie ostatniej kampanii wyborczej do samorządu. Kwota rzędu 5-6 tys. złotych na promocję imprezy, która zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami ratuszowych urzędników miała szansę wejść na stałe do kalendarza cyklicznych imprez w naszym mieście, to naprawdę niewielki wydatek. Obiektywnie rzecz biorąc...

Jednak jeśli wziąć pod uwagę, że jedna z dwóch dotychczasowych edycji giełdy (majowa), jak do tej pory najszerzej promowana (patrz zdjęcie po prawej) w ogóle się nie odbyła, to pojawia się pytanie o celowość tego wydatku. Burmistrz Oleśnicy, zapraszający na imprezę, która się nie odbywa, bez podania przyczyn do publicznej wiadomości, traci wiarygodność w oczach osób zainteresowanych tym tematem. Na wiarygodności straciła też sama Oleśnica. Z promocji - póki co - wyszła ANTYPROMOCJA.

Pozwolę sobie również wyrazić wątpliwości co do rzetelności udzielonej mi informacji. Otóż cokolwiek zastanawiający jest fakt, że w zestawieniu zleceniobiorców pojawia się tylko jedna z naszych oleśnickich gazet. A co z drugą? O ile mnie pamięć nie myli, to w okolicach marca/kwietnia na stronie internetowej Panoramy Oleśnickiej umieszczone było ogłoszenie o giełdzie staroci. W tym samym miejscu, z którego od dłuższego czasu atakuje nas reklama pewnego oleśnickiego hotelu. Jestem niemalże pewien, że takie ogłoszenie w tymże miejscu widziałem. A jeśli tak było naprawdę, to Pan Burmistrz udzielił mi informacji niepełnej...

Dodano 13.06.2011: Jak poinformował mnie redaktor naczelny "Panoramy Oleśnickiej", reklama-informacja o giełdzie staroci rzeczywiście była umieszczona na stronie internetowej gazety. Nieodpłatnie, na osobistą prośbę p. wiceburmistrza Piotra Pawłowskiego. Oto oficjalne oświadczenie w tej sprawie: "Redakcja Panoramy Oleśnickiej zamieściła na swojej stronie internetowej BEZPŁATNE ogłoszenie o Oleśnickiej Giełdzie Staroci, chcąc promować tę lokalna inicjatywę, której kibicujemy".

Do kolejnej edycji giełdy staroci pewnie też nie dojdzie... Tak się bowiem niefortunnie złożyło, że w trzeci weekend czerwca odbywać się będą Dni Oleśnicy będzie Święto Miasta (hmmm... jakiego?). W oficjalnym programie obchodów nie ma ani słowa o giełdzie staroci. Nie wymienia się jej wśród imprez towarzyszących. Niestety, wygląda na to, że pieniądze wydane na promocję tej imprezy to pieniądze wyrzucone w błoto. 5 i pół tysiąca złotych poszło z dymem...

Odnosi się wrażenie, że wszelkie działania promocyjne podejmowane przez "nasz" Urząd Miasta, nawet pomimo dobrych chęci, są nieprzemyślane, pozoranckie, wykonywane na odczepnego i w sposób amatorski. Weźmy na przykład takiego Pana Burmistrza, według którego idealnym sposobem na promocję miasta i wyznacznikiem jego nowoczesności jest służbowy komputer w torbie radnego.
Dotychczasowe działania "promocyjne" UM zamiast pomagać, bardziej szkodzą wizerunkowi miasta.

A mogło być tak pięknie...

sobota, 4 czerwca 2011

Lotnisko: realne plany czy pobożne życzenia?

Kilka tygodni temu na łamach Panoramy Oleśnickiej (nr 19, 2011) ukazał się tekst p. Zdzisława Kierkicza, w którym zaprezentował on czytelnikom Stowarzyszenie Przyjaciół Lotniska - Oleśnica oraz perspektywę przejęcia terenów byłego lotniska przez lokalne samorządy i utworzenia Powiatowego Lotniska Cywilnego Pożytku Publicznego. Tekst ten odebrałem jako zaproszenie do dyskusji na temat mniej lub bardziej realnej przyszłości lotniska.

Według definicji słownikowej, dyskusja służy zazwyczaj wymianie poglądów, gdy ścierają się ze sobą osoby prezentujące różne, często odmienne stanowiska. Wówczas dyskusja staje się jedną z form zapobiegania konfliktom oraz jedną z metod wypracowywania kompromisów. Oprócz funkcji pojednawczej, dyskusja pełni też rolę poznawczą, gdy osoba o większym zasobie wiedzy na jakiś temat ("nauczyciel") naprowadza "ucznia" na sposób rozumowania ułatwiający zrozumienie danego zjawiska. Niestety pomimo wcześniejszych zapewnień, w swoim ostatnim tekście (Panorama Oleśnicka, nr 22, 2011), p. Kierkicz tej dyskusji, zarówno w jej funkcji pojednawczej, jak i poznawczej, oleśniczanom odmawia. Bo jak inaczej rozumieć jego radykalny argument wyrażony w tonie "nie znasz się, więc się nie wypowiadaj"? Kierując się logiką zaprezentowaną przez p. Kierkicza, około  95% mieszkańców Oleśnicy i 99% mieszkańców powiatu oleśnickiego nie ma prawa wypowiadać się w sprawie lotniska, ponieważ nigdy nie mieli z nim nic wspólnego ani z lotniskiem, ani z lotnictwem. Tego typu stwierdzeniami p. Kierkicz najzwyczajniej w świecie odbiera im prawo do wyrażania opinii w tym temacie. Na taką postawę zgodzić się nie mogę. A jest ona tym bardziej szokująca, że inicjatywy przejęcia terenów lotniska i jego zagospodarowania mają się podjąć instytucje publiczne, czyli lokalne samorządy i to one zapewne będą miały zaangażować w tym celu publiczne fundusze.

Wyrażam głęboką nadzieję, że opinia wyrażona przez p. Kierkicza jest jego prywatną opinią, której Stowarzyszenie Przyjaciół Lotniska nie podziela i nigdy nie podzieli. W przeciwnym wypadku byłoby to zaprzeczeniem prospołecznej idei Stowarzyszenia Przyjaciół Lotniska, którą, mam nadzieję, kierują się członkowie Stowarzyszenia. Polityka rugowania z dyskusji osób mających odrębne zdanie, jakkolwiek byłaby korzystna dla samego Stowarzyszenia, to nie wróżyłaby nic dobrego Oleśnicy, jej mieszkańcom i mieszkańcom powiatu oleśnickiego. Każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii w sprawach publicznych. A sprawa lotniska właśnie do takich spraw należy.

Tekst p. Kierkicza rozczarował mnie jeszcze z innego powodu. Do tej pory p. Kierkicz wydawał się być dyskutantem na poziomie. Jego pierwszy tekst oraz wypowiedzi wygłaszane na forum internetowym trzymały pewien ponadprzeciętny poziom, co stwarzało szansę na twórczą polemikę. W ton dotychczasowej dyskusji doskonale (w znakomitej większości) wpasowali się swoimi wypowiedziami internauci, co sprawiło, że dyskusja była bardzo rzeczowa. Niestety, swoim ostatnim tekstem p. Kierkicz tę konstruktywną dyskusję zgasił. O ile w swoich dotychczasowych wypowiedziach wydawał się szanować dyskutantów, to w swoim ostatnim tekście bardzo płynnie przeszedł z tematu lotniska do dość płytkich docinków pod moim adresem, próbując zdyskredytować mnie, jako interlokutora. Tym samym udowodnił, że również jemu polityka - niestety ta nie najwyższych lotów - wcale nie jest obca. Na tego typu zaczepki odpowiadać nie mam zamiaru, gdyż nie wnoszą one nic do tematu lotniska i to nie o nich chcieliby się dowiedzieć czytelnicy-mieszkańcy Oleśnicy i powiatu oleśnickiego. I uprzejmie proszę p. Kierkicza o uszanowanie tego faktu.

W kwestii stanu wiedzy oleśniczan o projekcie "Lotnisko - Oleśnica" niewiele się zmieniło. Wiadomo tylko, że miałoby to być lotnisko towarowe. Kto byłby właścicielem? Kto inwestorem? Kto wykorzystywałby lotnisko? Jakimi pobudkami, oczywiście poza rzekomym skokiem cywilizacyjnym dla regionu, kierują się członkowie Stowarzyszenia? Jaką rolę w całym projekcie miałoby odgrywać Stowarzyszenie? Próżno szukać odpowiedzi na te i wiele innych pytań w dotychczasowych wypowiedziach p. Kierkicza. Jednak domyślam się, że takie szczegółowe plany nie są tematem wewnętrznej dyskusji członków Stowarzyszenia.

Wspomniana przeze mnie dyskusja prowadzona na jednym z lokalnych forów internetowych pokazała, dwie istotne rzeczy: po pierwsze - jak bardzo temat lotniska jest tematem ważnym dla oleśniczan. Odbieranie im prawa do wyrażania własnych opinii jest zdecydowanie nie na miejscu. Po drugie - jak bardzo sprawa lotniska poróżniła mieszkańców na radykalnych i umiarkowanych jego zwolenników i przeciwników. Proszę wybaczyć mój sceptycyzm, ale mam nieodparte wrażenie, że wszystkie plany inwestycyjne, o których wspomina p. Kierkicz, czyli: "ogrodzenie i monitoring lotniska, konieczny remont choćby konserwacyjny drogi startowej, dróg kołowania i płaszczyzn postoju samolotów, niezbędne wyposażenie >>wieży<<  i radio-nawigacyjne" to perspektywa zbyt skromna, by sprawić, by lotnisko stało się kołem zamachowym rozwoju całego regionu. A przecież wizji rozwoju regionu p. Kierkicz poświęcił całe 2 kolumny swojego tekstu, nie podając ani jednego konkretu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że największym i najważniejszym ograniczeniem są fundusze. Dlatego w moim uznaniu, wizja, którą roztoczył p. Kierkicz, w zderzeniu z dość mocno ograniczonymi funduszami i możliwościami technicznymi i organizacyjnymi lokalnych samorządów oraz naszymi polskimi realiami*, to raczej przejaw pobożnych życzeń, niż realnej przyszłości.

Z poważaniem
Damian Siedlecki

* Dla ostudzenia nastrojów zapraszam do lektury artykułu "Miliardy na Okęciu w błoto? >>Lotnisko trzeba zamknąć<<" w stołecznym wydaniu Gazety Wyborczej. Nasze "polskie realia" są takie, że w naszym kraju lotniska raczej się zamyka, niż reaktywuje...