Pokazywanie postów oznaczonych etykietą odpowiedź. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą odpowiedź. Pokaż wszystkie posty

piątek, 16 grudnia 2011

(nie?)Honorowy Obywatel Oleśnicy

Pan Marek Nienałtowski na swojej stronie internetowej nawiązał do odpowiedzi Pana Burmistrza na interpelację jednego z radnych w sprawie nadania nazwy jednej z oleśnickich ulic imienia zmarłego niedawno prof. Mirosława Przyłęckiego, zasłużonego architekta, wieloletniego wojewódzkiego konserwatora zabytków, pedagoga i wykładowcy, obdarzonego tytułem Honorowego Obywatela Miasta Oleśnicy. Odpowiedź Pana Burmistrza była bardzo krytyczna, a wynikało z niej, że prof. Przyłęcki, zamiast przyczynić się do rozbudowy Oleśnicy, to tak naprawdę jej szkodził (w ramach "pospolitego ruszenia" zwanego "planem 6-letnim" walnie przyczynił się do jej rozbiórki). No i pozostawił po sobie nijak niepasujący do otoczenia budynek domu handlowego.

Nie będę tutaj przytaczał całego tekstu p. Nienałtowskiego. W każdym bądź razie autor powołując się na źródła literaturowe, próbuje w nim udowodnić, że Pan Burmistrz dokonał niesprawiedliwego osądu dokonań prof. Przyłęckiego.
Najbardziej przemówiła do mnie natomiast dalsza część tego wywodu, w której p. Nienałtowski wymienia promocyjne wydawnictwo "Oleśnica 98", przygotowane na zlecenie Urzędu Miasta Oleśnicy i najpewniej zatwierdzone przez najwyższe władze miasta. W materiale tym można wyczytać, że prof. Mirosław Przyłęcki:
"Był niezwykłą postacią. 
Nie dopuścił do rozbiórki kościoła Św. Trójcy. 
Przyczynił się do ocalenia Kościoła NMP i św. Jerzego."

Zastanawiam się, cóż takiego zrobił prof. Przyłęcki w ciągu ostatnich 13 lat, że Pan Burmistrz tak diametralnie zmienił o nim zdanie? Co spowodowało, że na przestrzeni tych 13 lat opinia o prof. Przyłęckim ewoluowała od wyraźnie pozytywnej do jednoznacznie negatywnej? Może żywy prof. Przyłęcki był lepszy od martwego? Choć też nie na tyle dobry, by można go było zaprosić na oficjalne uroczystości z okazji 750-lecia lokacji miasta...
Smutne to, gdy marginalizuje się osoby, zasłużone dla miasta, które aktywnie przyczyniły się do jego rozwoju. Gdy próbuje się je wymazać z pamięci i celowo zniekształca się ich wizerunek tylko dlatego, że były one uwikłane w mroczną peerelowską rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć. Taka manipulacja też nie jest oznaką szacunku, jaki zwykle należy się zmarłym...

No ale co ja tam wiem... Młody jestem, realny socjalizm pamiętam jak przez mgłę... Więc proszę, niech mnie ktoś oświeci...

niedziela, 12 czerwca 2011

Promocja giełdy staroci: informacja z UM

Nareszcie! Po prawie 3 tygodniach oczekiwania, po kilku telefonach wykonanych celem przypomnienia o sprawie... Dwa dni temu otrzymałem odpowiedź z Urzędu Miasta z informacją o wydatkach na promocję Oleśnickiej Giełdy Staroci i Militariów. Natychmiast oddałem się lekturze. Po lekturze przyszły refleksje... Oto i one.

Po zsumowaniu wszystkich wydatków wyszło 5502,50 PLN. Zatem - jak na imprezę, która miałaby rozsławić dobre imię Oleśnicy i podnieść jej atrakcyjność turystyczną - szaleństwa nie było. Dużo więcej wydały niemal wszystkie komitety w trakcie ostatniej kampanii wyborczej do samorządu. Kwota rzędu 5-6 tys. złotych na promocję imprezy, która zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami ratuszowych urzędników miała szansę wejść na stałe do kalendarza cyklicznych imprez w naszym mieście, to naprawdę niewielki wydatek. Obiektywnie rzecz biorąc...

Jednak jeśli wziąć pod uwagę, że jedna z dwóch dotychczasowych edycji giełdy (majowa), jak do tej pory najszerzej promowana (patrz zdjęcie po prawej) w ogóle się nie odbyła, to pojawia się pytanie o celowość tego wydatku. Burmistrz Oleśnicy, zapraszający na imprezę, która się nie odbywa, bez podania przyczyn do publicznej wiadomości, traci wiarygodność w oczach osób zainteresowanych tym tematem. Na wiarygodności straciła też sama Oleśnica. Z promocji - póki co - wyszła ANTYPROMOCJA.

Pozwolę sobie również wyrazić wątpliwości co do rzetelności udzielonej mi informacji. Otóż cokolwiek zastanawiający jest fakt, że w zestawieniu zleceniobiorców pojawia się tylko jedna z naszych oleśnickich gazet. A co z drugą? O ile mnie pamięć nie myli, to w okolicach marca/kwietnia na stronie internetowej Panoramy Oleśnickiej umieszczone było ogłoszenie o giełdzie staroci. W tym samym miejscu, z którego od dłuższego czasu atakuje nas reklama pewnego oleśnickiego hotelu. Jestem niemalże pewien, że takie ogłoszenie w tymże miejscu widziałem. A jeśli tak było naprawdę, to Pan Burmistrz udzielił mi informacji niepełnej...

Dodano 13.06.2011: Jak poinformował mnie redaktor naczelny "Panoramy Oleśnickiej", reklama-informacja o giełdzie staroci rzeczywiście była umieszczona na stronie internetowej gazety. Nieodpłatnie, na osobistą prośbę p. wiceburmistrza Piotra Pawłowskiego. Oto oficjalne oświadczenie w tej sprawie: "Redakcja Panoramy Oleśnickiej zamieściła na swojej stronie internetowej BEZPŁATNE ogłoszenie o Oleśnickiej Giełdzie Staroci, chcąc promować tę lokalna inicjatywę, której kibicujemy".

Do kolejnej edycji giełdy staroci pewnie też nie dojdzie... Tak się bowiem niefortunnie złożyło, że w trzeci weekend czerwca odbywać się będą Dni Oleśnicy będzie Święto Miasta (hmmm... jakiego?). W oficjalnym programie obchodów nie ma ani słowa o giełdzie staroci. Nie wymienia się jej wśród imprez towarzyszących. Niestety, wygląda na to, że pieniądze wydane na promocję tej imprezy to pieniądze wyrzucone w błoto. 5 i pół tysiąca złotych poszło z dymem...

Odnosi się wrażenie, że wszelkie działania promocyjne podejmowane przez "nasz" Urząd Miasta, nawet pomimo dobrych chęci, są nieprzemyślane, pozoranckie, wykonywane na odczepnego i w sposób amatorski. Weźmy na przykład takiego Pana Burmistrza, według którego idealnym sposobem na promocję miasta i wyznacznikiem jego nowoczesności jest służbowy komputer w torbie radnego.
Dotychczasowe działania "promocyjne" UM zamiast pomagać, bardziej szkodzą wizerunkowi miasta.

A mogło być tak pięknie...

piątek, 20 maja 2011

Rozpaczliwy głos "Zarządu"

Opublikowane na łamach portalu MojaOlesnica.pl stanowisko w sprawie w sprawie przejęcia przez samorządy terenów po byłym lotnisku wojskowym rozpętało burzliwą dyskusję wśród internautów. Pojawiały się głosy za przejęciem, z którymi nie do końca się zgadzam, ale je przyjmuję. Pojawiały się też głosy przeciwników takiej operacji, do których jest mi bliżej. Ogromną większość stanowiły głosy osób, które naprawdę miały coś do powiedzenia. Były to głosy mniej lub bardziej emocjonalne, ale przede wszystkim merytoryczne.

Niestety, tę budującą i potrzebną dyskusję przerwało oświadczenie podpisane przez "Zarząd OSP Glajt". Nie będę cytował tutaj całego oświadczenia, bo tak naprawdę kieruje ono dyskusję na temat lotniska na boczne tory, zupełnie niezwiązane z całą sprawą. Poruszona w nim zostaje jedna sprawa, z której muszę się wytłumaczyć.

Przede wszystkim: zdaję sobie sprawę, że do Oleśnickiego Stowarzyszenia Paralotniarzy "Glajt" należą osoby, które nie mają nic wspólnego ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Lotniska - Oleśnica. I tym osobom należą się moje przeprosiny za zbyt daleko idące uogólnienie. Jednak jest też co najmniej kilka osób należących do obu stowarzyszeń, więc o żadnej pomyłce nie może być mowy. Jedynym niedopatrzeniem, którego się dopuściłem było to, że nie upewniłem się, czy ów paralotniarz z "incydentu" jest członkiem SPL Oleśnica.

Co ciekawe, autor oświadczenia, czyli "Zarząd OSP Glajt", sam nie może się zdecydować, które stowarzyszenie reprezentuje. Podpisując się "Zarząd OSP Glajt" występuje w imieniu SPL Oleśnica, zarzucając mi pomówienie.

Cała pozostała treść oświadczenia to próba odwrócenia uwagi czytelników od istoty tematu i nieporadna próba jego zmiany. Taki manewr to znany zabieg socjotechniczny, dość typowy dla partii politycznych, niestety ostatnimi czasy mocno nadużywany przez polskich polityków na różnych etapach ich politycznej kariery. Stosując taki manewr, autor, zazwyczaj nie przebierając w słowach, próbuje przenieść cały ciężar dyskusji na interlokutora. Tak też było w tym przypadku, gdy "Zarząd OSP Glajt" dopuścił się dość rozpaczliwego ataku na mnie i na reprezentowane przeze mnie Stowarzyszenie Dla Oleśnicy. Z ogromnym żalem stwierdzam, że ów "Zarząd", w osobie pana Piotra Pawłowskiego, przenosi metody stosowane przez kolegów i koleżanki z większym doświadczeniem partyjnym do merytorycznej dyskusji na temat tak istotny dla Oleśnicy i jej mieszkańców.

Niniejszym oświadczam, że nie mam zamiaru odpowiadać na tego typu zaczepki. A już na pewno nie w rzeczowej i kulturalnej dyskusji dotyczącej lotniska, zainicjowanej przez przedstawiciela SPL Oleśnica, pana Zdzisława Kierkicza i skutecznie kontynuowanej przez czytelników portalu MojaOlesnica.pl. I niech "Zarząd OSP Glajt" w osobie pana Piotra Pawłowskiego przyjmie ten fakt do wiadomości i go uszanuje.

Z poważaniem
Damian Siedlecki
członek Stowarzyszenia Dla Oleśnicy

niedziela, 27 lutego 2011

Szanowny Panie Burmistrzu (po raz wtóry)

Szanowny Panie Burmistrzu,

W pierwszej kolejności wypada mi podziękować za odpowiedź na list otwarty. Odpowiedzią tą zasiał Pan ziarenko nadziei w to, ze nasi lokalni możnowładcy będą otwarci na argumenty i propozycje nas, zwykłych mieszkańców Oleśnicy. Bo przecież nam wszystkim chodzi o konstruktywny dialog pomiędzy mieszkańcami, a władzą. Nie o ślepą i bezpodstawną krytykę, ale o merytoryczną dyskusję na tematy istotne dla naszego miasta. Niestety, wobec niektórych stwierdzeń, których użył Pan w swoim piśmie nie można pozostać obojętnym.

Myślę, że Oleśniczanie przyjmują do wiadomości Pańską argumentację dotyczącą przetargu na samochód dla Urzędu Miasta, jednak wciąż pewne kwestie pozostały niewyjaśnione. Wprawdzie sprawa przetargu na samochód dla Urzędu Miasta straciła już na aktualności ze względu na to, że przetarg ten został już rozstrzygnięty, to jednak zapis o „zawieszeniu automatycznie dostosowującym się do prędkości jazdy poprawiając jej bezpieczeństwo z możliwością zmiany prześwitu pojazdu w zależności od warunków drogowych” w połączeniu z pozostałymi warunkami wyszczególnionymi w SIWZ skutecznie ograniczył ilość marek spełniających te kryteria do jednej, konkretnej; czego sugestywnym dowodem mogą być oferty, które w sprawie tego przetargu wpłynęły do UM. Jeśli chodzi o poprawność tego przetargu, prawdopodobnie kluczowa jest kwestia interpretacji art. 29. prawa o zamówieniach publicznych, który mówi m.in., że „przedmiotu zamówienia nie można opisywać w sposób, który mógłby utrudniać uczciwą konkurencję”. Czy przykładem uczciwej konkurencji jest sytuacja, gdy w przetargu faworyzowani są przedstawiciele tylko i wyłącznie jednego producenta samochodów? Tego się z Pańskich słów nie dowiedzieliśmy.

Dużo bardziej niepokojące wnioski można wysunąć z Pańskiej odpowiedzi w sprawie komputerów służbowych dla miejskich radnych. Mianowicie ze słów: "(...) sprzęt ten pełnić może funkcje (...) kreowania wizerunku Oleśnicy jako miasta nowoczesnego, korzystającego z innowacyjnych systemów informatycznych" wynika, że według Pana miarą nowoczesności miasta jest to, czy radny dostał od urzędu służbowy komputer, czy nie. Nie miejsca pracy przy nowoczesnych liniach technologicznych; nie pracodawcy z branży IT i oferowane przez nich miejsca pracy w tym sektorze, nie potencjał wykształconych mieszkańców miasta, którzy w tego typu firmach mogliby pracować; nie wypracowana równowaga pomiędzy nowoczesną architekturą a zabytkami, których stan sprawiałby, że miasto miałoby się czym pochwalić przed turystami. Panie Burmistrzu Oleśnicy! Dopóki stan dróg w mieście będzie odbiegał od standardów zachodnioeuropejskich; dopóki rozgrzebane i niedokończone będą rozpoczęte przez miasto inwestycje drogowe i budowlane; dopóki pacjenci publicznych zakładów opieki zdrowotnej będą ustawiać się od godz. 5 rano w kolejkach tylko po to, by zarejestrować się do lekarza pierwszego kontaktu; dopóki w mieście będzie klimatu sprzyjającego inwestorom i dopóki nie będzie samych inwestorów; dopóki Oleśnica nie przestanie być jedynie przystankiem w drodze do Wrocławia i nie zacznie być celem podróży (biznesowych czy też turystycznych) samym w sobie, dopóty nie będzie ona postrzegana jako miasto nowoczesne. I żaden komputer w ręku radnego tego nie zmieni. Bo jeśli na tym ma się opierać strategia promocji miasta i jego wizerunku, to… cóż, chyba pora zmienić doradcę.

Na ostatniej sesji RM, sekretarz miasta porównywał koszty i argumentował, że wydatek 18.9 tys. złotych na komputery (kalkulacja zapewne zaniżona, gdyż nie uwzględnia kosztów napraw pogwarancyjnych, ewentualnego oprogramowania czy akcesoriów) to oszczędność w porównaniu z 42 tys. wydawanymi w ciągu kadencji na materiały w wersji drukowanej. A jeśli alternatywą będzie koszt 0 zł (dosł.: zero złotych), to i te 18.9 tys. złotych okazałoby się dużym wydatkiem. Zero złotych: takie mianowicie są koszty przesyłania materiałów w wersji elektronicznej (pocztą internetową) lub umożliwienia ich pobierania z wydzielonego zasobu sieciowego na serwerze Urzędu Miasta, przyjmując, że radni (oczywiście tylko ci zainteresowani tematem) są już w posiadaniu prywatnych komputerów; a nawet jeśli jeszcze ich jeszcze nie mają, to przecież celem diety jest, między innymi, pokrycie innych wydatków związanych z wykonywanym mandatem, jak opłata rachunków telefonicznych czy zakup materiałów biurowych. Wówczas radni mieliby dostęp do materiałów, dzięki którym mogliby przygotowywać się na sesje RM, a miasto nie ponosiłoby z tego tytułu żadnych kosztów związanych z dystrybucją tych materiałów. Korzyści z takiego rozwiązania byłyby wymierne. I wówczas z dumą moglibyśmy mówić o „innowacyjnych systemach informatycznych” stosowanych w naszym Urzędzie Miasta. A tymczasem – wystarczy spojrzeć na miejską stronę internetową, której zawartość pozostawia wiele do życzenia.

Niestety nie odpowiedział Pan jedno, chyba najważniejsze pytanie, będące źródłem wszelkich wątpliwości mieszkańców naszego miasta: czy wszystkie te wydatki – samochód służbowy, komputery służbowe – mają dla Pana, jako osoby kierującej pracami Urzędu Miasta, najwyższy priorytet i dlatego Pana urząd zajmuje się nimi na samym początku kadencji? Czy naprawdę uważa Pan, że w naszym mieście nie ma innych, pilniejszych wydatków? Zamiast autorytarnie podejmować decyzje, dobrze byłoby czasem posłuchać samych mieszkańców. Bo końcu na tym polega demokracja – władza ludu. Wyborcy wybierają swoich przedstawicieli do władz, w nadziei, że będą reprezentować ich poglądy i interesy, a nie własne, oraz że będą wsłuchiwać się w to, co mają oni do powiedzenia. Takie posunięcie zdecydowanie przyniosłoby dodatkowe korzyści: ociepliłoby Pana wizerunek i pozytywnie wpłynęłoby na jego odbiór przez Oleśniczan.


Z poważaniem

Damian Siedlecki
Stowarzyszenie Dla Oleśnicy

środa, 23 lutego 2011

Burmistrz odpowiada...

W dzisiejszej prasie oleśnickiej oraz na portalu MojaOlesnica.pl pojawiła się odpowiedź Burmistrza na mój list otwarty, za którą bardzo serdecznie dziękuję. Już niedługo, w osobny wątku ustosunkuję się do słów pana Burmistrza. Oto treść odpowiedzi:

Odnosząc się do listu p. Damiana Siedleckiego zawierającego krytykę planów i już zrealizowanych działań Rady Miasta wygłoszonych na sesji w dn. 26.01. br., oznajmiam, co następuje:

W sprawie propozycji zakupu służbowych notebooków dla radnych, uważam, iż jest to pomysł jak najbardziej racjonalny, mający uzasadnienie zarówno ekonomiczne jak i pragmatyczne. Po pierwsze, biorąc pod uwagę przynajmniej czteroletnią eksploatację tych urządzeń, koszty ich zakupu będą znacznie mniejsze, aniżeli rozdysponowywanie w tym okresie materiałów dla radnych w formie tradycyjnej (koszt papieru, tonerów, energii; czas pracy urzędników, gońca itd.). Po drugie, dzięki służbowym komputerom, radni uzyskają bezpośredni dostęp do systemów informacyjnych UM, co umożliwi efektywniejszą komunikację i efektywność bez angażowania pracowników Urzędu. Po trzecie, sprzęt ten pełnić może funkcje promocyjne – kreowania wizerunku Oleśnicy jako miasta nowoczesnego, korzystającego z innowacyjnych systemów informatycznych. Po czwarte wreszcie, umożliwi to bezpośrednią, nieograniczoną co do miejsca i czasu komunikację radnych z wyborcami (warto przy okazji nadmienić, że nie wszyscy radni dysponują tego typu sprzętem).

W sprawie zakupu nowego samochodu dla Urzędu Miasta, przede wszystkim należy stwierdzić, że transakcja przeprowadzona została zgodnie z prawem, tj. z ustawą o zamówieniach publicznych. W sporządzonej specyfikacji przetargowej kierowaliśmy się racjonalnymi przesłankami: bezpieczeństwem, funkcjonalnością i, przede wszystkim, ceną. Zarzut, iż specyfikacja sugerowała określoną markę jest całkowicie nieuzasadniony: przedstawione warunki spełnia co najmniej kilka modeli dostępnych na rynku. Zakupiony samochód jest wśród tychże modeli najmniej luksusowy i prestiżowy (i jednocześnie najtańszy), za to jeśli chodzi o właściwości – porównywalny. Dla porządku dodam tylko, że orzeczenia organów nadzorczych są w tej kwestii jednoznaczne: stwierdzają, że wymogi ustawy zostały całkowicie spełnione, zachowana została zasada konkurencyjności. Na marginesie dodam, iż z opublikowanego przez p. Siedleckiego tekstu wynika, że nie zapoznał się on raczej z treścią ustawy o zamówieniach publicznych i procedurami przetargowymi obowiązującymi w UM Oleśnica, co w efekcie zaowocowała chybioną, krytyczną argumentacją.

Burmistrz Oleśnicy
Jan Bronś