wtorek, 31 maja 2011

Oleśnickie Targi Próżności, czyli wszyscy chwalą Burmistrza

Szanowni Państwo!

Miło mi powitać Państwa z oleśnickiego ratusza, gdzie odbywa się impreza pod sympatycznym tytułem "Oleśnickie Targi Próżności". Patronat honorowy nad tą imprezą objął Przewodniczący Rady Miasta, a do prezentacji zaproszony został Burmistrz Miasta Oleśnica. Szanowne Jury, które składa się z Radnych (w liczbie 20 obecnych) podejmie się oceny owocu całorocznej pracy Pana Burmistrza, którym jest budżet miasta i jego wykonanie w 2010 roku.

Chwaląc się swoim produktem Pan Burmistrz podkreślił, że już w tej chwili spełnia on wymogi prawne, które wejdą dopiero w 2014 roku! Podkreślił, że nie był to budżet zachowawczy, ale aktywny, pozwalający na finalizację założonych i rozpoczętych inwestycji. Super! Jest świetnie! Niestety w natłoku określeń wielce superlatywnych, Pan Burmistrz zapomniał wspomnieć (stan na godz. 13:36) o rozpoczętej, rozgrzebanej i niedokończonej budowie kompleksu sportowego. A może spuścił na nią zasłonę milczenia? Nie wiadomo, czy sprawę kompleksu szanowne Jury weźmie pod uwagę przy ogólnej ocenie.

Czas na głosy gremiów jurorskich, czyli komisji. Komisje pozytywnie wypowiadają się o budżecie. Zwłaszcza komisja oświaty, której Przewodniczący życzył Panu Burmistrzowi co najmniej tak dobrego bilansu za rok 2011. Właśnie Przewodniczący Komisji Oświaty jako pierwszy z radnych wspomniał o feralnym kompleksie. Stwierdził mianowicie, że jego komisja udziela Panu Burmistrzowi pełnego poparcia w działaniach przez niego podjętych w celu zakończenia problemu, nawet gdyby oddanie kompleksu miało się znacznie odwlec w czasie. Żadnych pytań o sam kompleks.

Godz. 14:00 - zbliża się clou dzisiejszej imprezy, czyli wystąpienie Przewodniczącej Komisji Rewizyjnej. Pani Przewodnicząca stwierdziła, że zdecydowana większość wydatków została przeprowadzana należycie. Aczkolwiek jej "niepokój" budzi nieterminowa budowa kompleksu. Tyle jeśli chodzi o kompleks przy Brzozowej. W dalszych słowach Pani Przewodnicząca stwierdza, że analiza zeszłorocznego budżetu świadczy o należytym wykonywaniu obowiązków przez "odpowiednie służby miejskie". Reasumując: pieniądze wydawane były należycie, inwestycje terminowe, gospodarowanie mieniem komunalnym było "oszczędne". Opinia komisji - pozytywna z wnioskiem o udzielenie absolutorium. Chwała Burmistrzowi!

Godz. 14:18 - Pan Burmistrz może już zacierać ręce. Pomimo niemrawego "niepokoju" Pani Przewodniczącej, wygląda na to, że owoc jego zeszłorocznej pracy znajdzie uznanie jurorów.

Godz. 14:21 - dyskusja. Jeden z radnych opozycji gratuluje Burmistrzowi. Mówi, że pomimo "obiektywnych trudności" związanych z kompleksem sportowym udało się wykonać budżet. Zaproponował również, żeby Rada Miasta zawnioskowała do władzy ustawodawczej o zmianę prawa o zamówieniach publicznych. Czyli całą winę za "koszmarną budowę kompleksu" ponosi prawodawca. Doprawdy, zgrabnie Pan Burmistrz przedstawił radnym całą sprawę... Ci patrzą w niego, jak w obrazek. Podsumowanie dyskusji przez radnego koalicji: "Miło się słucha opozycji, gdy tak chwali burmistrza i koalicję". Mały quiz: kto wypowiedział te słowa?


Godz. 14:30 - jest przełom! Jeden z radnych opozycji konstatuje, że pomimo wadliwej ustawy o zamówieniach publicznych, dobrze byłoby tak konstruować przetargi, by do podobnych sytuacji już więcej nie dochodziło. Bo przecież nie wiadomo, czy ustawa ta ulegnie zmianie. Brawa dla tego Pana!
W odpowiedzi Pan Burmistrz stwierdza, że w jego uznaniu propozycja radnego nie przyniesie 100% skuteczności. Dalej Pan Burmistrz mówił o tym, że ustawa skonstruowana jest w ten sposób, że po pierwsze: najkorzystniejsza oferta jest utożsamiana z najtańszą (???); po drugie: inwestycje budowlane mogą wykonywać "szewcy". Wystarczy, że jednym z udziałowców (wystarczy 1% udziałów) konsorcjum będzie firma "budowlana". Dla jurorów to też wystarczyło. Pan Burmistrz tą barwną mową zyskał uznanie gremium.

Godz. 14:48 - głosowanie. Za: 19 radnych; 0 przeciw; 1 wstrzymał się.

Godz. 14:53 - kwiaty na ręce Pana Burmistrza składa Przewodniczący Rady Miasta. Następnie w kolejce z gratulacjami i kwiatami stanęli prawie wszyscy zebrani. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to następująca sytuacja:
Oczywiście sytuacja jest zgoła odmienna, odrzucenie absolutorium raczej chyba w grę nie wchodziło, nie mniej jednak obrazek wręczanych kwiatów wydał mi się dziwnie znajomy...

Pan Burmistrz z rękami pełnymi bukietów udaje się na przerwę.

Zupełnie pomijając głosowanie (wykonanie budżetu chyba było do zaakceptowania), a biorąc pod uwagę jedynie dyskusję, stwierdzam, że z jednym małym wyjątkiem, ratuszowa opozycja przestała istnieć. Taka opozycja z prawdziwego zdarzenia: potrafiąca w sposób merytoryczny pociągnąć dyskusję; umiejąca zarówno wytknąć błędy, jak i wyrazić uznanie; krytykująca, ale nie krytykancka. Takie opozycji w Oleśnicy już nie ma... I tą smutną konstatacją kończę relację z dzisiejszej sesji Rady Miasta.
Do następnego razu...

PS. A radni, ci "pracowici inaczej", o których już kiedyś pisałem - ani mru mru. Jak te myszki w kościele!

poniedziałek, 23 maja 2011

Sztuka promocji, czyli o imprezie, której nie było

Promocja Oleśnicy. Wielu już próbowało. Jednym z najnowszych (ale na pewno nie najoryginalniejszych) sposobów na promocję Oleśnicy miała być giełda staroci i militariów, organizowana (podobno) w rynku (podobno) w każdą trzecią niedzielę miesiąca.

Z giełdą staroci związana była zakrojona na szeroką skalę akcja promocyjna. Zaczęło się od projektu ulotki zaprezentowanego przez jednego z radnych na styczniowej sesji Rady Miasta. Projekt ten znalazł uznanie radnych, burmistrzów i osób zajmujących się promocją miasta. Na bazie tego projektu powstały bilbordy (co najmniej dwa), reklamy w internecie; ogłoszenia, które ukazały się w lokalnej prasie i kwartalniku wydawanym przez Urząd Miasta; o ile dobrze pamiętam, takie ogłoszenie miało się również ukazać w specjalistycznym miesięczniku dla kolekcjonerów (miał to być chyba "Filatelista"), ale w tym przypadku mogę się mylić. Słupy ogłoszeniowe pełne były plakatów informujących o giełdzie staroci. Wymieniłem tutaj jedynie te środki promocji tej imprezy, z którymi spotkałem się osobiście. Czy były inne - nie wiem. Niewykluczone, ale ja ich nie widziałem.

Skan ogłoszenia o giełdzie umieszczonego w kwartalniku wydawanym przez Urząd Miasta (MAJ 2011)

Informacja o giełdzie była rozpowszechniana wśród hobbystów i kolekcjonerów pocztą pantoflową, o czym mogą świadczyć informacje umieszczane na specjalistycznych portalach internetowych (np. tu i tu). Cała ta sprawa giełdy sprawiła, że przez chwilę Oleśnica miała dobry PR. No właśnie... Miała... Przez chwilę...

Kwietniowa edycja giełdy miała się odbyć miesiąc temu, 17. kwietnia. Majowa - 15. maja. Niestety 17. kwietnia nie było mnie w Oleśnicy, więc nie wiem co się działo w rynku, ale podobno giełda się odbyła. Aczkolwiek trochę uderzył mnie brak notatek prasowych opisujących to wydarzenie, ale gotów jestem to zrozumieć. 

Jeśli chodzi o edycję majową, to jej... NIE BYŁO! W dniu 15. maja na oleśnickim rynku nie odbyła się żadna giełda staroci. Zdjęcia poniżej pokazują rynek o godzinie 12:45, gdy impreza powinna trwać w najlepsze.

Oleśnicki rynek, 15.05.2011, godz. 12:45.

Oleśnicki rynek, 15.05.2011, godz. 12.45.


Kilkaset metrów od rynku, na ścianie jednego z budynków wciąż wisiał bilbord, na którym Burmistrz Oleśnicy wciąż zapraszał na rynek.

Róg ul. św. Jadwigi i Sinapiusa, 15.05.2011, godz. 12:40.

Postanowiłem na własną rękę sprawdzić co i jak. Ponieważ na giełdę "zapraszał" sam Pan Burmistrz, można było się domyślić, że organizatorem imprezy jest Urząd Miasta. Zadzwoniłem do Kancelarii Urzędu Miasta i zapytałem o majową imprezę. Pani w kancelarii, nawiasem mówiąc bardzo miła i uprzejma, najpierw próbowała mnie połączyć z Rzecznikiem Urzędu Miasta. Bezskutecznie, bo Pani Rzecznik właśnie (rzecz dzieje się 23. maja) poszła na urlop. Następnie doszła do wniosku, że organizatorem giełdy musiał być Miejski Ośrodek Kultury i Sportu i podała mi numer telefonu tamże. Zadzwoniłem niezwłocznie. Odebrała kolejna Pani, również bardzo uprzejma. Gdy tylko rozpocząłem rozmowę o giełdzie staroci, Pani z MOKiSu doszła do wniosku, że pewnie jestem wystawcą i szybko zaczęła mi podawać fakty związane z organizacją: że giełda odbywa się w każdą trzecią niedzielę miesiąca, od godziny X do godziny Y; że od wystawców nie pobierana jest żadna opłata. Pomyślałem sobie: "no! Dobrze trafiłem, organizatorem musi być MOKiS!" Wyprowadziłem Panią z błędu i powiedziałem, że nie jestem wystawcą i że interesuje mnie giełda, która już miała się odbyć. Zapytałem więc, czy zaplanowana na 15. maja giełda się w ogóle odbyła. Miła Pani poprosiła o chwileczkę na zaciągnięcie informacji. Po chwili oznajmiła mi, że nie ma pojęcia, czy się odbyła, ale może podać mi numer telefonu do osoby, która na pewno mi pomoże.
Pomyślałem sobie: "Ale o co chodzi? Organizatorem giełdy jest MOKiS, który nie wie, czy organizowana przez niego impreza w ogóle się odbyła..." Zadzwoniłem pod numer, który podała mi Pani z MOKiSu. Jak się okazało, odebrał sam Wiceburmistrz Oleśnicy, osobiście zajmujący się tematem giełdy staroci. Na moje pytanie o majową giełdę odpowiedział, że nie odbyła się, bo były niesprzyjające warunki pogodowe, a w ogóle, to z tego co pamięta, to w tym samym czasie odbywała się giełda we Wrocławiu (sprawdziłem już po naszej rozmowie: giełda staroci przy ul. Gnieźnieńskiej we Wrocławiu zaczyna się w czwartek poprzedzający każdą OSTATNIĄ SOBOTĘ miesiąca i trwa do soboty). Według Pana Wiceburmistrza, to pogoda była główną przyczyną tego, że do Oleśnicy nie przyjechał ANI JEDEN WYSTAWCA. Faktycznie, akurat tamtego dnia pogoda do najładniejszych nie należała, ale moje zdjęcia z rynku pokazują, że około godz. 13:00 na rynku było już sucho, a zza chmur próbowało wyglądać słońce. Dobra, może rzeczywiście pogoda miała jakiś wpływ na ilość wystawców... Ale czy do tego stopnia, żeby odwoływać całą imprezę? We Wrocławiu - giełda staroci przy ul. Gnieźnieńskiej odbywa się niezależnie od pogody. I to bez promocji ze strony wrocławskiego ratusza...

Na pytanie o koszty poniesione z tytułu wydatków na promocję tej imprezy, Pan Wiceburmistrz nie potrafił odpowiedzieć. Powiedział tylko, że wszelkie wydatki związane z oleśnicką giełdą staroci związane praktycznie tylko i wyłącznie z jej promocją, a już nie organizacją samej giełdy. Dlatego właśnie organizatorzy nie mogli sobie pozwolić na przygotowanie zadaszonych stoisk, które mogłyby uchronić wystawców i ich antyki przed (niejednokrotnie) szkodliwym działaniem deszczu.

Na pytanie o to, kto jest formalnym organizatorem tej imprezy, odpowiedział, że "Pan Burmistrz", czyli Urząd Miasta Oleśnica. Na to ja odparłem, że to wcale nie jest takie oczywiste i opowiedziałem mu całą moją historię poszukiwania informacji na temat giełdy. Dla mnie jest to sytuacja cokolwiek dziwna, by w kancelarii Urzędu Miasta nie wiedziano, że Urząd Miasta jest organizatorem imprezy mającej na celu promocję miasta. A jeżeli organizatorem jest MOKiS, to dlaczego nikt nie potrafił mi powiedzieć czy ta majowa giełda się odbyła, czy nie...?

W międzyczasie wystosowałem wniosek o udostęnienie informacji publicznej dotyczącej wydatków poniesionych na promocję giełdy staroci w Oleśnicy. Czekam na odpowiedź...

Osobiście uważam, że jeśli już wydaje się jakiekolwiek PUBLICZNE pieniądze na promocję miasta (której służyć miała giełda staroci), to należy zrobić wszystko, żeby ta promocja była SKUTECZNA, oraz by w niedalekiej przyszłości przynosiła miastu JAKIEŚ KORZYŚCI. Jakiekolwiek...

Proszę sobie teraz wyobrazić sobie kolekcjonera-hobbystę z jakiegoś odległego zakątka Dolnego Śląska. Kiedyś usłyszał (lub zobaczył reklamę), że w maju w Oleśnicy będzie miała miejsce fajna giełda staroci, na której można znaleźć małe zabytkowe perełki. Człowiek ten czekał całymi tygodniami. W końcu się doczekał i wybrał się na wycieczkę do Oleśnicy. Niestety musiał się obejść smakiem. Tak szeroko rozreklamowana giełda staroci zwyczajnie się nie odbyła. Trudno, trochę się rozczarował, ale postanowił pozwiedzać samą Oleśnicę. Patrzy: ZAMEK! Myśli: "co prawda przyjechałem na giełdę, ale jej nie ma. To może chociaż pozwiedzam sobie zamek!" Podchodzi... Kolejne rozczarowanie! Zamek zamknięty na cztery spusty, nieudostępniony do zwiedzania (Tak, wiem! Nie jest własnością miasta. Podobnie zresztą jak lotnisko...). Trudno... Idzie dalej. Patrzy: kościoły! Duuużo kościołów! Oczywiście nie mógł im się dokładniej przyjrzeć, bo jedne świątynie były zamknięte (ze względu na zły stan techniczny), a w innych akurat odbywały się nabożeństwa. Mając przed sobą długą drogę powrotną, nie czekał już na zakończenie mszy. Wsiadł  do samochód i mocno rozczarowany i zły wrócił do domu.

Nic nie skorzystał, nic nie zobaczył. Rozczarował się giełdą staroci, której nie było; rozczarował się Oleśnicą... Czy taki człowiek wróci jeszcze do Oleśnicy? Chciałbym wierzyć, że tak...

Tak wygląda promocja miasta w oleśnickim wydaniu z punktu widzenia jej odbiorcy: nie wiadomo kto jest organizatorem, co powoduje, że odpowiedzialność zostaje rozmyta pomiędzy podmiotami; brak inwencji i oryginalności; brak polotu; brak alternatywy.

W obecnej sytuacji należy trzymać kciuki, by w dniach 18-19 czerwca, w trakcie tzw. "Święta Miasta" (swoją drogą: któremu urzędnikowi przeszkadzała nazwa "Dni Oleśnicy"?) pogoda dopisała... Bo inaczej podmiot odpowiedzialny za organizację będzie zmuszony odwołać całą imprezę...
Bo jeszcze Dodzie się makijaż rozmaże...

piątek, 20 maja 2011

Rozpaczliwy głos "Zarządu"

Opublikowane na łamach portalu MojaOlesnica.pl stanowisko w sprawie w sprawie przejęcia przez samorządy terenów po byłym lotnisku wojskowym rozpętało burzliwą dyskusję wśród internautów. Pojawiały się głosy za przejęciem, z którymi nie do końca się zgadzam, ale je przyjmuję. Pojawiały się też głosy przeciwników takiej operacji, do których jest mi bliżej. Ogromną większość stanowiły głosy osób, które naprawdę miały coś do powiedzenia. Były to głosy mniej lub bardziej emocjonalne, ale przede wszystkim merytoryczne.

Niestety, tę budującą i potrzebną dyskusję przerwało oświadczenie podpisane przez "Zarząd OSP Glajt". Nie będę cytował tutaj całego oświadczenia, bo tak naprawdę kieruje ono dyskusję na temat lotniska na boczne tory, zupełnie niezwiązane z całą sprawą. Poruszona w nim zostaje jedna sprawa, z której muszę się wytłumaczyć.

Przede wszystkim: zdaję sobie sprawę, że do Oleśnickiego Stowarzyszenia Paralotniarzy "Glajt" należą osoby, które nie mają nic wspólnego ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Lotniska - Oleśnica. I tym osobom należą się moje przeprosiny za zbyt daleko idące uogólnienie. Jednak jest też co najmniej kilka osób należących do obu stowarzyszeń, więc o żadnej pomyłce nie może być mowy. Jedynym niedopatrzeniem, którego się dopuściłem było to, że nie upewniłem się, czy ów paralotniarz z "incydentu" jest członkiem SPL Oleśnica.

Co ciekawe, autor oświadczenia, czyli "Zarząd OSP Glajt", sam nie może się zdecydować, które stowarzyszenie reprezentuje. Podpisując się "Zarząd OSP Glajt" występuje w imieniu SPL Oleśnica, zarzucając mi pomówienie.

Cała pozostała treść oświadczenia to próba odwrócenia uwagi czytelników od istoty tematu i nieporadna próba jego zmiany. Taki manewr to znany zabieg socjotechniczny, dość typowy dla partii politycznych, niestety ostatnimi czasy mocno nadużywany przez polskich polityków na różnych etapach ich politycznej kariery. Stosując taki manewr, autor, zazwyczaj nie przebierając w słowach, próbuje przenieść cały ciężar dyskusji na interlokutora. Tak też było w tym przypadku, gdy "Zarząd OSP Glajt" dopuścił się dość rozpaczliwego ataku na mnie i na reprezentowane przeze mnie Stowarzyszenie Dla Oleśnicy. Z ogromnym żalem stwierdzam, że ów "Zarząd", w osobie pana Piotra Pawłowskiego, przenosi metody stosowane przez kolegów i koleżanki z większym doświadczeniem partyjnym do merytorycznej dyskusji na temat tak istotny dla Oleśnicy i jej mieszkańców.

Niniejszym oświadczam, że nie mam zamiaru odpowiadać na tego typu zaczepki. A już na pewno nie w rzeczowej i kulturalnej dyskusji dotyczącej lotniska, zainicjowanej przez przedstawiciela SPL Oleśnica, pana Zdzisława Kierkicza i skutecznie kontynuowanej przez czytelników portalu MojaOlesnica.pl. I niech "Zarząd OSP Glajt" w osobie pana Piotra Pawłowskiego przyjmie ten fakt do wiadomości i go uszanuje.

Z poważaniem
Damian Siedlecki
członek Stowarzyszenia Dla Oleśnicy

piątek, 13 maja 2011

Dlaczego lotnisko...?

Wrócę jeszcze do tematu poruszonego w jednym z poprzednich wpisów, mianowicie do stanowiska Rady Miasta Oleśnicy w sprawie lotniska, dającego Burmistrzowi Oleśnicy niemalże pełnię uprawnień do działań mających na celu przejęcie lotniska.

Pisałem już o tym na forum portalu MojaOlesnica.pl, pisałem już podobne komentarze na forum Panoramy Oleśnickiej. Napiszę jeszcze raz: w wielkim błędzie są ci,  którzy uważają, że wystarczy przejąć lotnisko, by Oleśnica stała się Mekką dla wielkiego biznesu! Że lotnisko samo w sobie zainicjuje boom gospodarczy w naszym małym mieście i że w końcu nikt nie będzie narzekał, że w Oleśnicy bezrobocie jest większe niż w średnia krajowa, czy wojewódzka. By tak się stało, potrzebny jest: przemyślany i realny plan przekształcenia tego, co w tej chwili wszyscy szumnie nazywają "lotniskiem" w Oleśnicy w PORT LOTNICZY z prawdziwego zdarzenia, współpraca pomiędzy władzami miasta/gminy/powiatu/województwa a sektorem bankowym i biznesowym oraz pieniądze. A nawet jeszcze więcej pieniędzy.

Tylko i wyłącznie przekształcenie oleśnickiego "lotniska" w Port Lotniczy, zdolny do obsługi rejsowych samolotów pasażerskich i samolotów typu cargo jest w stanie napędzić koniunkturę w naszym mieście. Mam wrażenie, że wie o tym również przedstawiciel Stowarzyszenia Przyjaciół Lotniska - Oleśnica. O takiej właśnie perspektywie wspomina już w pierwszym akapicie swojej odezwy do mieszkańców miasta i powiatu, opublikowanej na łamach Panoramy Oleśnickiej. Jednak już w dalszej jej części wspomina o ratowaniu "istniejącej infrastruktury lotniskowej", która "nie może być bezsensownie zlikwidowana". Ja się pytam: jakim ratowaniu, jakiej infrastruktury? Przecież poza pasem startowym, placem do postoju i kołowania, płaską przestrzenią i kilkoma opuszczonymi zabudowaniami nie ma tam żadnej infrastruktury! W porównaniu do oleśnickiego "lotniska" w aktualnym stanie, lotnisko w Smoleńsku to szczyt techniki i nowoczesności. A przecież wszyscy mamy w pamięci obraz tamtejszej tzw. "wieży kontroli lotów".

Zatem, by skutecznie przekształcić oleśnickie "lotnisko" w cywilizowany port lotniczy o standardzie nieodbiegającym od europejskiego, potrzebne są OGROMNE NAKŁADY PIENIĘŻNE! Przykładem niech będzie lotnisko w Świdniku (w którym tradycje lotnictwa są znacznie głębiej zakorzenione niż w Oleśnicy). Przekształcenie go w port lotniczy ma kosztować, bagatela, 350 mln złotych! Do tej pory udało się uzbierać około połowy tej kwoty. W całą inicjatywę zaangażowane jest miasto Lublin oraz województwo lubelskie, a spora część kapitału pochodzi z funduszy europejskich. A mimo to, wciąż brakuje 180 mln.

Można zakładać, że przekształcenie oleśnickiego lotniska w oleśnicki port lotniczy mogłoby kosztować mniej więcej tyle samo. Czy Oleśnicę, miasto, powiat i gminę, stać na taką inwestycję, skoro nawet 10-krotnie większy od Oleśnicy Lublin ma kłopoty? Co więcej: już niedługo skończy się hojne źródełko, z którego Polska czerpała przez ostatnich 7 lat, czyli fundusze europejskie. Pieniądze, które Polska będzie dostawać z UE już nie będą tak duże, a przez to staną się zdecydowanie trudniej dostępne. Czy bez funduszy europejskich Oleśnicę stać na tak potężną inwestycję?

Jeśli lotnisko, po przejęciu przez powiat, nie zostanie przekształcone w port lotniczy, to nadal pozostanie jedynie "lotniskiem", z którego korzystać będą wąskie grupki ludzi, jak np. hobbyści, amatorzy modelarstwa i chińskich latawców. Medyczny helikopter nie potrzebuje tak dużej przestrzeni; poza tym, dolnośląskie służby ratownicze nie mają tych helikopterów zbyt dużo i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Prywatnych właścicieli samolotów na Dolnym Śląsku też nie ma dużo. W powiecie oleśnickim ilu może ich być? Jeden? Dwóch? Być może uda się raz do roku zorganizować jakiś piknik, na którym Doda mogłaby dać koncert, więc skorzystaliby jeszcze pewnie: sama Doda i właściciele budek z fast-foodami i piwem. Ale oni zbierają swoje żniwa na podzamczu, na Dniach Oleśnicy (oficjalnie zwanymi "Świętem Miasta"). Więc komu potrzebne będzie takie "lotnisko"? Podobno Politechnika Wrocławska ma przenieść tutaj jeden ze swoich instytutów badawczych. Osobiście życzę powodzenia, ale nie sądzę, żeby akurat takie wykorzystanie lotniska było jakimś znaczącym motorem dla Oleśnicy.

Okazuje się, że najbardziej o lotnisko zabiega grupka ludzi, która zawiązała się niedawno i już zdążyła omamić Burmistrza Oleśnicy wizją świetlanej przyszłości Oleśnicy i rzekomej koniunktury napędzanej przez sam fakt posiadania lotniska. Przewodnim hasłem tej grupy ludzi jest lotnisko, jako motor rozwoju Oleśnicy. A jak jest naprawdę? Przypomnę tylko opisywany już przeze mnie incydent z 2. maja br, z Narodowego Święta Flagi Państwowej. Wówczas jeden z hobbystów latał paralotnią na oleśnickim niebie. Ciągnął za sobą długi, kilkumetrowy baner, który, broń Panie Boże, wcale nie okazał się być flagą państwową, ale reklamą prywatnej działalności jednego z członków tego towarzystwa. Jak dla mnie był to incydent żenujący ale wiele mówiący o prawdziwych intencjach tej grupy ludzi.

Przykre to i smutne...

sobota, 7 maja 2011

O tym jak rycerz (wreszcie!) poszedł po rozum do głowy

O żenująco żałosnej postawie Burmistrza Oleśnicy w sprawie wprowadzenia elektronicznego systemu opłat na oleśnickiej obwodnicy pisałem już dwukrotnie (tutaj i tutaj). Do tej pory jedynym gestem, na jaki zdobył się nasz gospodarz był protest. Stanowczy, ale skierowany pod niewłaściwy adres.

Istnieją przesłanki ku temu, że Pan Burmistrz wreszcie zasięgnął porady u osób kompetentnych i znających się na rzeczy; być może sam zrozumiał, być może ktoś mu w końcu przetłumaczył, że z wysyłaniem protestów do dyrektora GDDKiA jest jak z pytaniem księdza proboszcza o pogodę na jutro: niby coś tam wie, niby coś tam słyszał, ale żeby od razu przejawiał jakieś większe kompetencje w zakresie meteorologii?

Taką przesłanką jest stanowisko przyjęte przez Radę Miasta na ostatniej, kwietniowej sesji, a którego pomysłodawcą mógł być sam Pan Burmistrz. Niestety na samej sesji pełen tekst tego stanowiska nie był odczytywany, nie udało mi się też w żaden sposób dotrzeć do pełnego tekstu tego stanowiska (z niewyjaśnionych przyczyn Urząd Miasta zaprzestał aktualizacji na stronie bip.um.olesnica.pl przyjętych aktów prawnych i protokołów z sesji), dlatego posiłkować się muszę artykułem z papierowej wersji najnowszej Panoramy Oleśnickiej. W artykule tym czytamy, że "Rada Miasta Oleśnicy wyraża stanowczy sprzeciw wobec decyzji ustawienia urządzeń do poboru opłat za przejazd samochodów ciężarowych odcinkiem drogi S8 stanowiącym obecnie również obwodnicę miasta Oleśnicy" oraz że "podczas czteroletniego okresu eksploatacji obwodnicy przybyło samochodów, a podczas okresów zamknięcia obwodnicy sznur samochodów przejeżdżających przez Oleśnicę sięga już 10 kilometrów. Po ustawieniu czytników te sporadyczne sytuacje staną się znowu codziennością, gdy zostaną wprowadzone opłaty za przejazd obwodnicą". I dalej: "Minister Infrastruktury (...), nie przedłożył negatywnych skutków społecznych i obciążenia gmin skutkami wzrostu kosztów utrzymania dróg lokalnych w wyniku ucieczki kierowców przed opłatą elektroniczną, a jedynie skutki fiskalne z punktu widzenia budżetu państwa". W dalszej części można przeczytać, że Rada Miasta zaapelowała do premiera rządu "o ponowne przeanalizowanie skutków wprowadzonego rozporządzenia i uwzględnienia nie tylko doraźnych potrzeb budżetu państwa, ale i budżetów gmin, przez które przebiegają płatne odcinki dróg, jak również skutki społeczne zwiększenia natężenia ruchu w miastach w wyniku wprowadzenia opłat za przejazd obwodnicami miast".
Niniejsze stanowisko na zostać przesłane do... (uwaga... chwila napięcia...) Prezydenta, Premiera, Sejmu i mediów (fanfary!)! Wreszcie ktoś z magistratu potrafił poprawnie zaadresować kopertę! Naprawdę, nie mam nawet najmniejszych złudzeń, że taki wybór adresata został dokonany pod wpływem moich krytycznych tekstów. Nie mniej jednak wybór ten pokazuje kto miał rację w polemice pomiędzy mną a Panem Burmistrzem. Oto okazało się, że słynne "wiedza i doświadczenie" czasem zawodzą...

Aczkolwiek samo stanowisko zadziwia mnie niespójnością. W jednej części tekstu Rada wyraża swój sprzeciw przeciwko planom umiejscowienia urządzeń do pobierania opłat na samej obwodnicy, w drugiej natomiast apeluje do Premiera o ponowne przeanalizowanie skutków rozporządzenia, w którym rząd zdecydował o tym, które odcinki dróg mają być płatne. Więc przeciwko czemu jest to protest? Przeciwko urządzeniom, ich lokalizacji na obwodnicy, czy przeciwko samym opłatom? Nie wiadomo też, czy Premier się domyśli...
Pozostaje pytanie, czy przyjmowanie podobnych stanowisk przez kogokolwiek ma jeszcze jakikolwiek sens? Elektroniczny system poboru opłat ma zostać wprowadzony za niecałe 2 miesiące...

czwartek, 5 maja 2011

Świat się kończy!

Ludzie, zaprawdę powiadam Wam: bliski jest koniec świata, w którym żyjemy! Absolutnie nie mam zamiaru tutaj nikogo nawracać. Chodzi mi raczej o pewien gest. Mały gest człowieka, a jednocześnie ogromny gest dla ludzkości! Człowiekiem w tej historyjce jest Burmistrz Oleśnicy, ludzkością - oleśniczanie, a gestem - słuchanie. Stała się oto rzecz historyczna: Pan Burmistrz w końcu zaczął się wsłuchiwać w to, co mówią jego poddani. Bodajże po raz pierwszy w tej kadencji, w tak istotnej dla miasta sprawie. Zaprawdę wielki to dzień i wiekopomna chwila i odnotować ją trzeba. I tym razem, przynajmniej w moim przypadku, trudno się powstrzymać od słów aprobaty.

Chodzi o sprawę wielopoziomowego parkingu, którego budowę oleśniccy internauci sugerowali już wielokrotnie na lokalnych forach internetowych. Temat tego parkingu poruszany był również na marcowej sesji Rady Miasta, na której przyjęta została uchwała o ustanowieniu stref płatnego parkowania w okolicach oleśnickiego rynku. Wówczas Pan Burmistrz miał powiedzieć, że nie będzie parkingu wielopoziomowego, jeśli nie będzie płatnego parkingu w centrum miasta (nie bardzo wiem, dlaczego jedno jest warunkiem istnienia drugiego, ale niech tam... niech mu będzie...). Przez dłuższy czas była cisza... i oto dzisiaj na stronach bip.um.olesnica.pl pojawiło się zapytanie ofertowe na wykonanie koncepcji urbanistyczno-architektonicznej na budowę parkingu wielopoziomowego z usługami w parterze. W skrócie: Urząd Miasta poszukuje biura projektowego, które wykonałoby projekt takiego parkingu.

W praktyce, nie oznacza to jeszcze, że taki parking w ogóle powstanie. Do tego jeszcze daleka droga. Nie mniej jednak w końcu Urząd Miasta podjął jakiekolwiek kroki w kierunku realizacji czegoś, o czym mieszkańcy Oleśnicy mówili już od dawna. I chwała mu za to! Mam nadzieję, że na samym projekcie się nie zakończy. Chyba większość zmotoryzowanych mieszkańców naszego miasta też ma taką nadzieję.

W całej tej pięknej historyjce pojawia się niepokojący fakt. Jest nim kryterium oceny ofert. Znów o wyborze najlepszej oferty zdecyduje cena. O ile teraz, w fazie projektowej, nie powinno to mieć większego znaczenia (tak przynajmniej mi - laikowi - się tak wydaje), to gdy już dojdzie do ogłaszania przetargu na realizację tego projektu, dobrze by było, żeby Pan Burmistrz i jego świta wreszcie się opamiętali i wykazali się odrobinę większą inwencją niż przy dotychczasowych przetargach. Doprawdy, ustawa o zamówieniach publicznych dopuszcza także, oprócz ceny, inne kryteria oceny ofert. Wystarczy odrobina chęci i kreatywności.

Czego Panu Burmistrzowi, Sekretarzowi Miasta, wszystkim miejskim urzędnikom i nam wszystkim życzę...

wtorek, 3 maja 2011

Wolna ręka Burmistrza w sprawie lotniska

Długo się zastanawiałem jak ugryźć temat lotniska. Jest to temat kontrowersyjny, bo lotnisko i związana z nim jednostka wojskowa przez długi czas były wpisane w krajobraz naszego miasta. Zarówno lotnisko, jak i jednostka wojskowa stanowiły część najnowszej historii Oleśnicy ale i same tę historię tworzyły. Oleśniczanie byli dumni z lotniska, z wojskowej szkoły lotniczej, kształcącej młodych adeptów lotnictwa, podobnych do tych z filmowego hitu "Top Gun" - przystojnych, młodych, szybkich i nieustraszonych.

Ale czasy świetności lotnictwa w Oleśnicy minęły. W wyniku reorganizacji szkolnictwa wojskowego w siłach powietrznych, oleśnickie Centrum Szkolenia Inżynieryjno-Lotniczego zostało przeniesione do Dęblina. Pozostało lotnisko z przynależnymi mu resztkami infrastruktury w postaci pasa startowego, miejsc postojowych dla samolotów i zabudowań nie wykorzystywanych już zgodnie z ich przeznaczeniem. Właścicielem całości jest Agencja Mienia Wojskowego, która rozparcelowała teren lotniska na działki i wystawiła je na sprzedaż.

Jakiś czas temu grupka pasjonatów założyła Stowarzyszenie Przyjaciół Lotniska-Oleśnica. Za cel postawili sobie wspieranie władz samorządowych z terenu powiatu oleśnickiego w staraniach o przejęcie nieużytkowanego od lat przez wojsko oleśnickiego lotniska oraz utworzenie na jego bazie Powiatowego Lotniska Cywilnego Użytku Publicznego. Cel - szczytny i ambitny, to fakt. Ale czy realny? O tym za chwilę.

Stowarzyszenie, mając w swoich szeregach wiceburmistrza, zapalonego paralotniarza, rozpoczęło swoją działalność z grubej rury. Po trzech tygodniach funkcjonowania skierowało do Przewodniczącego Rady Miasta projekt stanowiska w sprawie poparcia działań władz powiatowych mających na celu przejęcie terenów byłego lotniska i utworzenie Powiatowego Lotniska Cywilnego Użytku Publicznego. Stanowisko to zostało (bodajże jednogłośnie) przyjęte przez radę.

Tym samym Pan Burmistrz został do upoważniony "do podejmowania wszelkich przewidzianych prawem działań, mających realnie wesprzeć Starostę w realizacji Jego wniosku (...), złożonego do Ministra Infrastruktury o przejęcie terenów lotniska powojskowego OLEŚNICA". Zwracam uwagę na tekst pogrubiony. To mocne słowa, które oznaczają, że Burmistrz dostał upoważnienie m.in. do zaciągania kredytów i (być może) nadmiernego zadłużania miasta (oczywiście w ramach ustawowych limitów) byle tylko ratować to, co pozostało na oleśnickim lotnisku i utworzyć lotnisko cywilne.

Zdaję sobie sprawę, że za to, co teraz napiszę, posypią się na mnie tęgie gromy, ale czy Oleśnicy i powiatowi oleśnickiemu lotnisko jest rzeczywiście potrzebne? Na forach internetowych rozgorzała dyskusja, że lotnisko to prawdziwa i niepowtarzalna szansa dla Oleśnicy; że mogłoby ono stanowić zapasowe lotnisko dla Wrocławia; że dzięki niemu w naszym mieście w końcu pojawią się inwestorzy, który będą skłonni zainwestować swoje pieniądze w Oleśnicy; że ta inwestycja przyciągnie inne.

OK, zgodzę się, że posiadanie lotniska w pewnym stopniu podnosi prestiż miasta. Ale posiadanie lotniska dla samego posiadania lotniska nie powinno być celem samym w sobie. Mam samochód, jestem kierowcą, ale to nie czyni ze mnie Roberta Kubicy. Analogicznie, samo przejęcie lotniska nie sprawi, że Oleśnica od razu stanie się metropolią. Lotnisko, które miałoby stanowić prawdziwy motor rozwoju miasta, powinno być używane i to używane nie tylko przez modelarzy czy amatorów puszczania latawców, ale przede wszystkim przez lotnictwo cywilne. Powinny na nim lądować ZARÓWNO prywatne małe awionetki, jak i większe samoloty pasażerskie. 
Lotnisko powinno mieć nowoczesną infrastrukturę, powinno być wyposażone w odpowiedni i nowoczesny sprzęt i aparaturę, by mogły na nim lądować małe i średnie samoloty. I by mogły LĄDOWAĆ BEZPIECZNIE! (Tak, tak! Smoleńsk też ma lotnisko!)
Doprowadzenie lotniska do stanu bezpiecznej używalności to ogromna i kosztowna inwestycja, z którą mogą sobie nie poradzić połączone siły powiatu oleśnickiego i miasta Oleśnicy razem z gminą Oleśnica. Bo nie wiem, czy można liczyć na jakiś dodatkowy prywatny kapitał; wszyscy wiemy jak skuteczni są nasi włodarze w poszukiwaniu inwestorów...

Skoro już jestem przy inwestorach... Szczerze podziwiam tych optymistów, którzy twierdzą, że samo lotnisko wystarczy, by przyciągnąć inwestorów. Podobny pogląd przedstawiały lokalne władze samorządowe, którym wydawało się, że na samo hasło "Oleśnicka Strefa Aktywności Gospodarczej" inwestorzy będą się dobijać drzwiami i oknami. Oj, wielkie musi być ich rozczarowanie po tych kilku latach od jej utworzenia. Analogicznie, od samego lotniska oleśnicka Strefa Aktywności Gospodarczej nie zapełni się inwestorami...

Zastanawiam się, w jakim stopniu przyjęte przez Radę Miasta stanowisko jest częścią jakiegoś większej całości, jakiegoś planu rozwoju powiatu, a w jakim jedynie spełnieniem, kosztem publicznym, zachcianek małej grupy amatorów szmacianego skrzydełka i motorka, któremu przewodniczy jeden z zastępców Burmistrza Miasta Oleśnicy?

Wczoraj jeden z tych paralotniarzy latał nad miastem. Do paralotni miał przyczepiony długi, ale mało czytelny baner. Na banerze widniał napis (z tego, co mi się udało odszyfrować) "ZAJĘCIA (zdjęcia?) Z LOTU" i podany był numer telefonu. Prawdę mówiąc, akurat w Święto Flagi spodziewałem się raczej pięknej, długiej biało-czerwonej flagi, aniżeli prywatnej reklamy. Ten mały, acz znaczący epizod dzisiejszego dnia tylko umocnił mnie w przekonaniu, że inicjatorom stanowiska Rady Miejskiej bardziej chodziło o prywatę, niż o skok cywilizacyjny naszego miasta.