wtorek, 3 maja 2011

Wolna ręka Burmistrza w sprawie lotniska

Długo się zastanawiałem jak ugryźć temat lotniska. Jest to temat kontrowersyjny, bo lotnisko i związana z nim jednostka wojskowa przez długi czas były wpisane w krajobraz naszego miasta. Zarówno lotnisko, jak i jednostka wojskowa stanowiły część najnowszej historii Oleśnicy ale i same tę historię tworzyły. Oleśniczanie byli dumni z lotniska, z wojskowej szkoły lotniczej, kształcącej młodych adeptów lotnictwa, podobnych do tych z filmowego hitu "Top Gun" - przystojnych, młodych, szybkich i nieustraszonych.

Ale czasy świetności lotnictwa w Oleśnicy minęły. W wyniku reorganizacji szkolnictwa wojskowego w siłach powietrznych, oleśnickie Centrum Szkolenia Inżynieryjno-Lotniczego zostało przeniesione do Dęblina. Pozostało lotnisko z przynależnymi mu resztkami infrastruktury w postaci pasa startowego, miejsc postojowych dla samolotów i zabudowań nie wykorzystywanych już zgodnie z ich przeznaczeniem. Właścicielem całości jest Agencja Mienia Wojskowego, która rozparcelowała teren lotniska na działki i wystawiła je na sprzedaż.

Jakiś czas temu grupka pasjonatów założyła Stowarzyszenie Przyjaciół Lotniska-Oleśnica. Za cel postawili sobie wspieranie władz samorządowych z terenu powiatu oleśnickiego w staraniach o przejęcie nieużytkowanego od lat przez wojsko oleśnickiego lotniska oraz utworzenie na jego bazie Powiatowego Lotniska Cywilnego Użytku Publicznego. Cel - szczytny i ambitny, to fakt. Ale czy realny? O tym za chwilę.

Stowarzyszenie, mając w swoich szeregach wiceburmistrza, zapalonego paralotniarza, rozpoczęło swoją działalność z grubej rury. Po trzech tygodniach funkcjonowania skierowało do Przewodniczącego Rady Miasta projekt stanowiska w sprawie poparcia działań władz powiatowych mających na celu przejęcie terenów byłego lotniska i utworzenie Powiatowego Lotniska Cywilnego Użytku Publicznego. Stanowisko to zostało (bodajże jednogłośnie) przyjęte przez radę.

Tym samym Pan Burmistrz został do upoważniony "do podejmowania wszelkich przewidzianych prawem działań, mających realnie wesprzeć Starostę w realizacji Jego wniosku (...), złożonego do Ministra Infrastruktury o przejęcie terenów lotniska powojskowego OLEŚNICA". Zwracam uwagę na tekst pogrubiony. To mocne słowa, które oznaczają, że Burmistrz dostał upoważnienie m.in. do zaciągania kredytów i (być może) nadmiernego zadłużania miasta (oczywiście w ramach ustawowych limitów) byle tylko ratować to, co pozostało na oleśnickim lotnisku i utworzyć lotnisko cywilne.

Zdaję sobie sprawę, że za to, co teraz napiszę, posypią się na mnie tęgie gromy, ale czy Oleśnicy i powiatowi oleśnickiemu lotnisko jest rzeczywiście potrzebne? Na forach internetowych rozgorzała dyskusja, że lotnisko to prawdziwa i niepowtarzalna szansa dla Oleśnicy; że mogłoby ono stanowić zapasowe lotnisko dla Wrocławia; że dzięki niemu w naszym mieście w końcu pojawią się inwestorzy, który będą skłonni zainwestować swoje pieniądze w Oleśnicy; że ta inwestycja przyciągnie inne.

OK, zgodzę się, że posiadanie lotniska w pewnym stopniu podnosi prestiż miasta. Ale posiadanie lotniska dla samego posiadania lotniska nie powinno być celem samym w sobie. Mam samochód, jestem kierowcą, ale to nie czyni ze mnie Roberta Kubicy. Analogicznie, samo przejęcie lotniska nie sprawi, że Oleśnica od razu stanie się metropolią. Lotnisko, które miałoby stanowić prawdziwy motor rozwoju miasta, powinno być używane i to używane nie tylko przez modelarzy czy amatorów puszczania latawców, ale przede wszystkim przez lotnictwo cywilne. Powinny na nim lądować ZARÓWNO prywatne małe awionetki, jak i większe samoloty pasażerskie. 
Lotnisko powinno mieć nowoczesną infrastrukturę, powinno być wyposażone w odpowiedni i nowoczesny sprzęt i aparaturę, by mogły na nim lądować małe i średnie samoloty. I by mogły LĄDOWAĆ BEZPIECZNIE! (Tak, tak! Smoleńsk też ma lotnisko!)
Doprowadzenie lotniska do stanu bezpiecznej używalności to ogromna i kosztowna inwestycja, z którą mogą sobie nie poradzić połączone siły powiatu oleśnickiego i miasta Oleśnicy razem z gminą Oleśnica. Bo nie wiem, czy można liczyć na jakiś dodatkowy prywatny kapitał; wszyscy wiemy jak skuteczni są nasi włodarze w poszukiwaniu inwestorów...

Skoro już jestem przy inwestorach... Szczerze podziwiam tych optymistów, którzy twierdzą, że samo lotnisko wystarczy, by przyciągnąć inwestorów. Podobny pogląd przedstawiały lokalne władze samorządowe, którym wydawało się, że na samo hasło "Oleśnicka Strefa Aktywności Gospodarczej" inwestorzy będą się dobijać drzwiami i oknami. Oj, wielkie musi być ich rozczarowanie po tych kilku latach od jej utworzenia. Analogicznie, od samego lotniska oleśnicka Strefa Aktywności Gospodarczej nie zapełni się inwestorami...

Zastanawiam się, w jakim stopniu przyjęte przez Radę Miasta stanowisko jest częścią jakiegoś większej całości, jakiegoś planu rozwoju powiatu, a w jakim jedynie spełnieniem, kosztem publicznym, zachcianek małej grupy amatorów szmacianego skrzydełka i motorka, któremu przewodniczy jeden z zastępców Burmistrza Miasta Oleśnicy?

Wczoraj jeden z tych paralotniarzy latał nad miastem. Do paralotni miał przyczepiony długi, ale mało czytelny baner. Na banerze widniał napis (z tego, co mi się udało odszyfrować) "ZAJĘCIA (zdjęcia?) Z LOTU" i podany był numer telefonu. Prawdę mówiąc, akurat w Święto Flagi spodziewałem się raczej pięknej, długiej biało-czerwonej flagi, aniżeli prywatnej reklamy. Ten mały, acz znaczący epizod dzisiejszego dnia tylko umocnił mnie w przekonaniu, że inicjatorom stanowiska Rady Miejskiej bardziej chodziło o prywatę, niż o skok cywilizacyjny naszego miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz...