piątek, 8 kwietnia 2011

Ciężka jest praca radnego!

Przed dwoma tygodniami (z małą górką) po raz pierwszy w swoim krótkim życiu miałem okazję przyjrzeć się sesji Rady Miasta i mającej tam miejsce "debacie". Dokładniej  przyjrzałem się czterem radnym - cała czwórka należy do tzw. "koalicji" rządzącej. Obserwowałem ich pracę przez większość sesji (o godz. 16:30 musiałem opuścić salę obrad) i zaprawdę powiadam Wam: praca radnego do łatwych nie należy! To ciężki kawałek chleba, na który zdobyć się mogą tylko nieliczni! Słowo "WYBRAŃCY" samo ciśnie się na usta!

Zacznijmy od długich przemówień. Nie, nie samych radnych... Chodzi o wystąpienia zaproszonych gości. Tych na każdej sesji jest zapewne kilku, każdy z nich ma do przekazania jakieś sprawozdanie lub do omówienia jakiś program na przyszłość. To wszystko trwa i trwa w nieskończoność. Podczas takich przemówień radnym czas ciągnie się w nieskończoność. Zwłaszcza, gdy nie przejawiają specjalnego zainteresowania tematem danego przemówienia. Krzesła raczej niewygodne, a od dłuższego siedzenia można się nabawić hemoroidów... Sytuacja radnego jest tutaj wyjątkowo niekomfortowa.

Po każdym takim wystąpieniu, Pan Przewodniczący Rady Miasta musi wtrącić swoje trzy grosze. Nie, żeby chciał wnieść coś nowego do tematu... Zazwyczaj podkreśla jakie to istotne sprawy poruszył poprzednik, jakie to ważne dla mieszkańców. Istotne dla Pani... Dla Pana... Dla społeczeństwa... Dla nas wszystkich! Podkreśla tę istotność w każdym słowie każdego zdania. I tak przez kilkadziesiąt minut w ciągu całej sesji. I w dodatku robi to głosem ponadprzeciętnie donośnym, aczkolwiek bardzo monotonnym. Chyba nawet rozkazy wydawane przed dowódcę szeregowym wojskowym zawierają większą dawkę emocji. Istnieje hipoteza, że takie działanie Pana Przewodniczącego ma na celu uśpienie czujności radnych. A i samych radnych również. Jakiż nieludzki wysiłek musi taki radny wykonać, by powstrzymać się od spania! Podziwiam! Zwłaszcza, jeśli taki radny udziału w dyskusji nie bierze, co mogłoby go chociaż na moment ocucić.

No właśnie. Dyskusja! Jak tu można brać udział w jakiejkolwiek dyskusji, skoro warunki do pracy są nieodpowiednie? Jak można się przygotować do sesji z materiałów dostarczanych w wersji drukowanej? Tak, drodzy Państwo! Mamy już XXI wiek, a radni wciąż dostają materiały na papierze! Przetarg na służbowe komputerki jeszcze nie ogłoszony, więc dalej trzeba się męczyć z papierowymi materiałami. A to nie jest łatwe... Tu kartka zginie, tam się można zaciąć papierem w palec, (a wszyscy wiemy jak bardzo to boli). Wszędzie czai się niebezpieczeństwo. To niehumanitarne! Wcale bym się nie zdziwił, gdyby taki radny nie zabrał głosu, bo po prostu postanowił zbojkotować dyskusję; albo w trosce o własne zdrowie, czy nawet życie, postanowił nie zaglądać w materiały.

No właśnie! Wobec permanentnego braku "nowoczesnego systemu informatycznego" w postaci służbowych komputerów dla radnych, nie dziwi to, że Pan Przewodniczący RM poczuł się w obowiązku by przypomnieć rajcom (swoim donośnym, acz monotonnym głosem) definicje niektórych niezbędnych pojęć, jak np. interpelacja, zapytanie czy oświadczenie. Doprawdy, nie wymagajmy od naszych radnych, by sami, na własną rękę wyszukiwali znaczenia tych pojęć zawartych w regulaminie instytucji samorządowej, której sami są członkami. W końcu w składzie obecnej Rady Miasta mamy (o ile dobrze policzyłem) AŻ 4 NOWICJUSZY!

Tak więc niełatwe jest życie radnego. Tak, wiem, można mi zarzucić, że powyższy prześmiewczy tekst powstał na podstawie obserwacji zaledwie jednej sesji Rady Miasta, a na posiedzeniach komisji stałych nie miałem okazji jeszcze uczestniczyć. Ale prawdę mówiąc trzeba byłoby mieć niezłomną wiarę w człowieka, by wierzyć, że obserwowana przeze mnie czwórka radnych prowadziła jakąś ożywioną dyskusję na komisjach, a jedynie na czas sesji nagle zamilkła. Proszę wybaczyć, ale ja aż tak bezgranicznej wiary w człowieka nie mam.

A teraz mały quiz: czy ktoś zgadnie jaką czwórkę radnych obserwowałem swoim czujnym okiem?

Osobę jednego z nich zdradzę - to "Fryzjer-Wykładowca" - chyba najbardziej enigmatyczna postać oleśnickiego samorządu. Wiadomo o nim tylko, że żyje, że oddycha, że przychodzi na sesje RM i że pobiera diety. Czy ktoś kiedyś słyszał jego głos? Poza obligatoryjnym "ślubuję", oczywiście... Przypomnę tylko, że według kolegów z rady z poprzedniej kadencji, przez ostatnie cztery lata nie wykazał on się zbytnią aktywnością w oleśnickim ratuszu. Swoją drogą, mocno się zastanawiam nad aktywizacją tego "WYBRAŃCA" i ufundowaniem dla niego prywatnej, specjalnej nagrody, jeśli do końca roku zgłosi on jakąkolwiek interpelację. Nie ważne w jakiej sprawie. Byle tylko była to prawdziwa interpelacja z prawdziwego zdarzenia.

2 komentarze:

  1. Panie Damianie, otóż w nowej kadencji radny P. Leszczyłowski zabrał głos w punkcie interpelacje na pewno raz, a może i dwa (pamięć bywa zawodna).
    Jedna "interpelacja" dotyczyła uzupełnienia łańcuchów przy słupkach na skrzyżowaniu 11 Listopada-Lwowska (więc o bezpieczeństwo nasze dba!), a druga to prośba o reakcje ws. aut parkujących nieopodal apteki na ul. Mickiewicza (chwilę wcześniej zgłosił to już inny radny, więc pozostało tylko powiedzieć "ja chciałem zgłosić ten sam problem"). I jak? Będzie nagroda? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Anonimie,
    przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, ale właśnie przebrnąłem przez 12.5 godziny zapisów audio 2.,3.,4. i 5. sesji RM bieżącej kadencji. I muszę przyznać Ci rację. Ale tylko połowiczną.

    Ale od początku. Radny, którego obaj mamy na myśli, na tych czterech sesjach zabrał głos całe 6 razy: jeden raz "ślubuję"; dwa razy "tak, wyrażam"; wspomniana przez Ciebie interwencja w sprawie słupków; zgłoszenie innego radnego do Społecznej Komisji Mieszkaniowej oraz również przytoczona przez Ciebie prośba o reakcję w sprawie "parkingu" przy Mickiewicza.

    Sprawę słupków sam określasz jako "interpelację" (w cudzysłowie). Jak dla mnie nie zabrzmiało to jak interpelacja. Tylko przypomnę, że interpelacja powinna dotyczyć spraw zasadniczych i radny powinien ją złożyć na piśmie. Czy ten tryb został zachowany - tego nie jestem w stanie określić. To, że wypowiedź radnego brzmiała, jakby czytał z kartki, wcale nie oznacza, że pisemny tryb składania interpelacji został zachowany.

    Podobne, ale nieco mniejsze wątpliwości mam odnośnie sprawa samochodów parkujących na Mickiewicza. Tutaj Pan radny-wykładowca był gapa i się spóźnił.

    Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości - moja oferta jest aktualna i dotyczy dowolnej interpelacji na dowolny temat, złożonej w terminie od dnia dzisiejszego, w trybie zgodnym z regulaminem RM.

    Czuję się w obowiązku przyznać, Pan radny-wykładowca wcale nie okazał się taki najgorszy, jeśli chodzi o zabieranie głosu na sesjach. Jak wspomniałem, prześledziłem zapisy audio 4 sesji. Dwaj inni "radni", spośród czwórki, o której wspomniałem w poście wykazali się jeszcze większą "bezradnością". Może ktoś im podstępem mikrofony wyłączył? Domyślacie się o kogo chodzi?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz...